Agnieszka jakiej nie znamy
W tych dniach wydawnictwie Prószyński i S-ka ukaże się rewelacyjna książka Agnieszki Osieckiej „NA WOLNOŚCI. Dziennik dla Adama”, przygotowana do druku przez Fundację „Okularnicy” imienia Agnieszki Osieckiej. Wiosną 1985 roku Agnieszka postanowiła pisać dziennik dla Adama Michnika, który przebywał wtedy w więzieniu. Autorka próbowała opisać co dzieje się „na wolności”. Czy to była wolność – to inna sprawa, w każdym razie było to po tej stronie więziennego muru.
Agnieszka nie była blisko związana z adresatem swojego „Dziennika”, ale stanowił on dla niej wzór i autorytet, a także wyrzut sumienia. Próbowała mu pomóc na wszelkie sposoby, zwracała się do władz z różnymi propozycjami, w tym – że wpłaci za Michnika kaucję, lub odbędzie za niego resztę kary.
„Dziennik dl Adama” to zapis wydarzeń i stanu ducha Agnieszki Osiecki w smutnych latach 80. Rozpacz, miłość, teatr, kieliszek, Beckett, Zielony Bar w hotelu Victoria, dworzec w Gdańsku, bar mleczny, miłość, Mazury, spelunki, znajomi i przyjaciele, pogrzeb Andrzeja Kijowskiego, kartki na mięso, rozważania o etyce i o konformizmie, targi z cenzurą, mody, dąsy i postawy, żądni kariery oportuniści i nieprzejednani opozycjoniści, którzy mieli za złe, że nowa książka Tadeusza Konwickiego ma ukazać się w legalnym wydawnictwie, tryb życia wagabundy („Żegnaj moje kawalerskie gospodarstwo i ty, stary pomidorze”), obserwacje wielkiego świata i półświatka w Grand Hotelu w Sopocie („siedlisko Arabów i kurew”), córka na obozie tenisowym Legii w jednostce wojskowej w Giżycku, podziw dla Michnika („Są dwaj autorzy polityczni w Polsce, których się czyta. Ty i Urban.”), jest wszechobecna „jałowizna i męka”, smutek autorki nad szklaneczką ginu, są – nie pozbawione ironii i sarkazmu – sylwetki znajomych i przyjaciół, jest autoportret Agnieszki i jest jej mądrość:
Pisarz, który po wojnie domowej przyłączy się do przegranych, pozna smak klęski, a ten, który przyłączy się do wygranych – pozna smak hańby.
Przygotowując książkę do druku, Fundacja „Okularnicy” imienia Agnieszki Osieckiej dołączyła do „Dziennika dla Adama” odnalezione w archiwum Poetki szkice dwóch listów. Pierwszy to „List do premiera”, napisany prawdopodobnie w 1982 roku – wstrząsający dokument stanu wojennego zakończony prośbą o pozwolenie na wyjazd z kraju. Drugi, to „List do mecenasa”, z 1985 roku, w którym Agnieszka Osiecka podejmuje starania by wpłacić kaucję za wolność dla Michnika.
Nie ma śladów, by listy te zostały kiedykolwiek wysłane, stanowią jednak bezcenne świadectwo stanu ducha Agnieszki Osieckiej w latach 1982 – 1985. „NA WOLNOŚCI. Dziennik dla Adama” pisany był ręcznie, w pięciu zeszytach, które znajdują się w Archiwum Agnieszki Osieckiej, w Fundacji Jej imienia.
Gorąco polecam tę lekturę, a sam żegnam się z Państwem na kilka dni. Kolejny post pojawi się w przyszłym tygodniu, po 20 maja.
Daniel Passent
***
***
LIST DO PREMIERA
Szanowny Panie Premierze!
Przyjaciele mojego dzieciństwa – jak Andrzej Drawicz – siedzą w więzieniu.
Przyjaciele mojej młodości – jak Wiktor Woroszylski – siedzą w więzieniu.
Przyjaciele moich lat dojrzałych – jak Janusz Anderman – siedzą w więzieniu.
Dygnitarz, którego poznałam w końcu lat 70. i polubiłam w końcu – Tadeusz Wrzaszczyk – siedzi w więzieniu.
Kobiety, które od lat podziwiałam – Halina Mikołajska i Anka Kowalska – siedzą w więzieniu.
Program III P.[olskiego] Radia, w którym pracowałam – nie istnieje.
Redakcje, dla których pisałam – są w rozsypce.
Mój samochód, jak kupa bezwstydu z żelaza stoi na ulicy – chuligani co wieczór piszą na nim świństwa.
Moja córka przynosi ze szkoły prezenty z paczki – rosyjskie cukierki i zabawki.
Ciężko mi oddychać, jeść i spać. Kraj nasz zamienił się w wielki magiel do prasowania ludzi. Ceny serwisów pani Solskiej wymienia się jednym tchem z plugastwami pod adresem sekretarki Wałęsy. Pokazują [się] źli ludzie, otaczają nas kłamiące maszyny – radio, tel[ewizja] i tel[efon].
Boję się.
Ile razy otwieram oficjalny druk, drżę, że to wezwanie w czyjejś lub mojej sprawie.
Ile razy słyszę kroki mleczarza, myślę, że to milicjant.
Ile razy słyszę milicjanta, myślę, że to do mnie.
Lękam się upić, żeby nie przegapić jedenastej i lękam się telefonować, żeby się z czymś (z czym?) nie wygadać.
Lękam się również, kiedy do mnie ktoś telefonuje.
Kiedy dzwonią z telewizji lub radia i proponują mi współpracę, boję się nie przyjąć, bo strach przed konsekwencjami, i boję się przyjąć, bo wstyd przed Bogiem.
W tej sytuacji – pisanie łzawych piosenek wydaje mi się zajęciem jałowym, a pisanie piosenek wesołych – zajęciem obrzydliwym.
Mam już czterdzieści pięć lat; doznawałam w życiu wielu najrozmaitszych uczuć, ale wśród nich strach odgrywał olbrzymia rolę: w dzieciństwie bałam się ojca, na studiach – kolegów, w urzędach – urzędników.
Jedyne kilkanaście miesięcy życia, kiedy całkowicie zapomniałam o strachu, zawdzięczam istnieniu związku „Solidarność”. Już choćby przez samo to – przez pamięć tych kilkunastu miesięcy – nie jestem w stanie przejść do porządku dziennego nad tym, co się dzieje i podjąć w pół taktu pisania powtarzanych refrenów. Tego się nie tańczy.
Innych zawodów nie znam. Do pracy fizycznej będę wkrótce nieprzydatna.. Uprzejmie proszę o zezwolenie na opuszczenie kraju. Pieniądze – ZLP –
Agnieszka Osiecka.
***
LIST DO MECENASA