Sport i polityka
Bramkostrzelny Lukas Podolski, Niemcy. Fot. PicsUnited / REPORTER
Lubię sport, lubię odgłos piłeczki tenisowej na kortach, napisałem dwie książki o sporcie, lubię atmosferę pełnych trybun na stadionie piłkarskim tuż przed rozpoczęciem meczu, czyli tzw. oczekiwanie na widowisko, ale nie lubię tej pseudopatriotycznej mobilizacji, tego wymachiwania chorągiewkami, wywieszania flag narodowych, wojny futbolowej, tego udawania, że wszyscy jesteśmy braćmi i kibicujemy „naszym chłopcom”. Ta pseudojedność narodowa ma miejsce tylko dlatego, że na chwilę udało się znaleźć wspólnego wroga. Wczoraj byli nimi Niemcy, jutro będą Austriacy, pojutrze Chorwaci, a na co dzień są nimi inni Polacy. Notabene nasza reprezentacja zagrała wczoraj na swoim normalnym poziomie, Niemcy są po prostu lepsi, wynik 0:2 jest sprawiedliwy, mecz był fair, czego należy życzyć także naszym politykom.
Spoza flag i sztandarów widzę twarz prezydenta RP, który mówi, że były prezydent był „Bolkiem”. Sądzę, że prezydent Lech Kaczyński nie powinien się w tej sprawie wypowiadać. Na pytanie telewizji Polsat powinien odpowiedzieć, że prezydent nie jest od wypowiadania się w takich sprawach, nie jest od zastępowania sądów i historyków, od tego jest niezależne sądownictwo, są historycy, uczeni, naoczni świadkowie, wreszcie sam zainteresowany. Sądzę, że prezydent Kaczyński nie umiał wznieść się ponad podziały, bo nawet jeżeli – załóżmy, wbrew wyrokom sądów – Lech Wałęsa miał chwile słabości, a potem kluczył, może nawet starał się zatrzeć ślady – to nie zmienia to faktu, że gdyby nie walczył z komuną, to by go esbecja nie niepokoiła. Teczka Jarosława Kaczyńskiego nie była chyba jedyną, w której znalazła się fałszywka. Sądy i historycy mogą w sprawie Wałęsy wydawać różne wyroki, ale Historia przez duże „H” wyrok już wydała: Lech Wałęsa ocalił Polskę przed tragedią, jest symbolem obalenia tyranii i pod jego pomnikiem powinniśmy składać kwiaty, a nie próbować go obalić, żeby samemu stanąć na cokole. Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem. Prawda sprzed 30 lat może być dla Wałęsy niewygodna, ale kto jest taki naiwny, by sądzić, że jego pogromcom chodzi głównie o prawdę?
Próby ocieplenia wizerunku prezydenta – kolacyjka w restauracji, szaliczek reprezentacji narodowej, pokazywanie się w towarzystwie dzieci – wszystko to jest niweczone przez jego niefortunne wypowiedzi.
Inna sprawa wołająca o pomstę do nieba, to los zgwałconej, lub w inny sposób wykorzystanej, 14-letniej dziewczyny, której obrońcy życia odmawiają prawa do aborcji, wywierają presję na lekarzy, wtargnęli na komisariat, chodzą za nią krok w krok, terroryzują otoczenie, środowisko, lekarzy, funkcjonariuszy państwowych, po to, żeby zastraszeni nie zastosowali się do przepisów obowiązującej ustawy – jednej z najbardziej restrykcyjnych w Europie, nie wiadomo dlaczego nazywanej „kompromisem”.
Ciemnoty i chamstwa nie zasłoni się flagami narodowymi i wiwatowaniem na cześć ‘naszych chłopców’. Oni mają grać fair, a zwłaszcza być traktowani fair, podczas kiedy nam wolno wszystko. Wczoraj w Śniadaniu w Radiu Zet słyszałem jak poseł PiS (nazwiska nie wymienię, bo obiecałem sobie, że nie będę się nim nie zajmować) dwukrotnie powtórzył, że min. Sikorski „chlapie ozorem” i jest kabotynem. Dla mnie taki poseł jest kibolem i jest mi wstyd, że reprezentuje nas ta sama drużyna narodowa.