Niech żyje drobna różnica!
W tym tygodniu przyjeżdża do Polski Siergiej Ławrow, minister spraw zagranicznych Rosji. Trudno o lepszy moment. Rosja po konflikcie w Gruzji chce pokazać, że nie jest izolowana, i jej minister odwiedza nawet kraj tak wobec Rosji krytyczny, jak Polska. (Wystarczy przypomnieć, że jeszcze niedawno Aleksander Szczygło proponował ulokować Muzeum Katyńskie na przeciwko ambasady rosyjskiej, a prezydent Kaczyński zagrzewał do walki w Tbilisi.) Z kolei Warszawa jest zadowolona, że Moskwa nie odwołała wizyty. To punkt dla rządu, który pilnuje, żeby Polska nie była tym państwem, które ma najgorsze stosunki z Rosją. Dobrze, że do tej wizyty dochodzi, aczkolwiek trudno spodziewać się cudów..
Gorzej, że wlecze się za nami sprawa domniemanego więzienia CIA dla podejrzanych o terroryzm i stosowanych wobec nich tortur. Ta sprawa chluby nam nie przynosi. Żeby było jasne – Kwaśniewski i Miller powinni byli pomóc Amerykanom w wojnie z terroryzmem, ale nie zmienia to faktu, że to, co nastąpiło potem – stanowiło co najmniej naruszenie prawa. Zgoda na lądowanie, a zgoda na tortury to nie jest mała różnica. Już samo przetrzymywanie na terenie Polski ludzi bezprawnie pozbawionych wolności jest sprzeczne z prawem (Waszyngton odmawia im statusu jeńców), nie mówiąc już o torturach, jakie podobno stosowali Amerykanie. Polskie władze mogły o tym nie wiedzieć, ale to też źle o naszych rządach świadczy. Widać, że nie dochowały stosownej ostrożności i dały amerykańskiemu sojusznikowi wolną rękę.
Amerykanie mają to do siebie, że niegodziwości wolą uprawiać zagranicą – u sojuszników, albo w Guantanamo. Byle tylko nie na własnym terytorium, gdzie obowiązuje amerykańskie sądownictwo i poszanowanie praw człowieka. Przypomnijmy, ile lat trwało uzyskanie zgody, żeby amerykańskie sądy mogły rozpatrywać okropności z Guantanamo. Wszystko to zostało sugestywnie uwidocznione w filmie BBC, pokazanym przez TVN 24. Wojny z terroryzmem w rękawiczkach się nie wygra – to prawda, ale niekompetencja CIA i pogarda dla ludzi mogły być dla wielu widzów zdumiewające. (Ciekawy szczegół: „Washington Post”, który rzecz ujawnił jako pierwszy, na życzenie Białego Domu nie wymienił wszystkich państw, w których CIA miała swoje stacje, a potem w ogóle przestał je wymieniać.)
Miejmy nadzieję, że tym razem strona polska starannie negocjowała aspekty prawne usytuowania amerykańskiej tarczy antyrakietowej w naszym kraju. Oby naszym prawnikom nie zabrakło wyobraźni. Natomiast politykom nie braknie hucpy. Minister Michał Kamiński przy ‘Śniadaniu w Radiu Zet’ powiedział, że sprawę z więzieniem w Kiejkutach wyciągnęła ostatnio… Platforma, ponieważ boi się odrodzenia lewicy i chce jej zaszkodzić. (Bo to Kwaśniewski i Miller aprobowali współpracę wywiadów Polski i USA). Trudno o bardziej partyjne myślenie przedstawiciela Kancelarii. Tak właśnie rozumują politycy, choć fakty temu przeczą: sprawę drążą media amerykańskie i polskie oraz trzy różne komisje Unii Europejskiej, którym los polskich partii politycznych jest obojętny. W sprawę zaangażowane są wszystkie główne partie w Polsce i przerzucanie się odpowiedzialnością nie ma sensu.
Jeśli potwierdzi się najgorsze (a na to wygląda), to wszystkie polskie partie powinny uznać, że współpraca wywiadów w wojnie z terroryzmem była uzasadniona, ale Stany Zjednoczone nadużyły zaufania, a strona polska nie korzystała z własnej suwerenności i ponosi współodpowiedzialność. USA dopuściły metody wydobywania zeznań, gdzie indziej niedopuszczalne. Jeżeli miało to miejsce u nas , to tym gorzej dla Ameryki i dla Polski. Niech to będzie nauczką.
PS. Konferencja PiS w 30-lecie wolnych związków zawodowych budzi zażenowanie. Organizatorzy nie tylko nie zaprosili niektórych czołowych założycieli związków, ale Jarosław Kaczyński mówił per „niejaki Lech Wałęsa”. Patronatem obdarzył konferencję prezydent, który na szczęście nie pojawił się osobiście. Warto było obejrzeć wersję „Faktów” i „Wiadomości”. W TVN wypowiedź J.K. była zacytowana i skorygowana przez poważnego historyka, prof. Friszke. W TVPiS o wybryku J.K. ani słowa, była natomiast mowa o książce Cenckiewicza – Gontarczyka i o tym, że wcześniej Wałęsa sam nie wziął udziału w uroczystościach 30 sierpnia, czyli – należy się domyślać – sam się wykluczył. Vive la petite difference!