W Polsce Obama by przegrał
Donald Tusk zaprosił Baracka Obamę do Polski. To błąd – trzeba zaprosić McCaina, bo prezydent Obama na pewno (w najbliższym czasie) do Polski nie przyjedzie. A polityk przegrany będzie miał dużo wolnego czasu. Polska uwielbia przegranych polityków, więc serdeczne przyjęcie murowane. Ostatecznie, jesteśmy najbardziej proamerykańskim narodem w Europie. Koniem trojańskim w Unii. Czy Stany Zjednoczone nie powinny polskiego konia przyjaźnie poklepać po zadzie? W dodatku Polacy wolą republikanów. Gdyby więc mogli głosować, to McCain zostałby prezydentem. Ja nie mam nic przeciwko temu – nawet od zaraz.
Po pierwsze – biały. Dziadek z Kenii to gorsze niż dziadek z Wehrmachtu. Tego wątku nie warto chyba rozwijać.
Po drugie – prawicowy. W Polsce prawica jest silna i rozpanoszona, zajmuje 3/4 naszej Izby Reprezentantów i chyba sto procent Izby Refleksji. Plus najważniejsze media – Polskie Radio, Telewizja Polska – wszystko to byłoby do dyspozycji McCaina, i to za darmo. Podobno McCain przegrał przez media. Widocznie oni tam w Ameryce mają media czarno-białe. Jeżeli McCain chciałby zobaczyć media wielobarwne, tęczowe, to niech przyjedzie do Warszawy, na Woronicza i na Madalińskiego. Panowie Czabański, Urbański i Targalski (specjalista od złogów), utorują mu drogę do prezydentury. W Polsce zobaczy, że z telewizją warto rozmawiać.
Po trzecie – McCaina trzeba zaprosić, bo opublikował wyniki swoich badań lekarskich i ma końskie zdrowie, a my potrzebujemy prezydenta silnego, zdrowego, bez nałogów, który nie ma nic do ukrycia.
Po czwarte – przydałby nam się prezydent ze znajomością angielskiego. Gdyby Polacy zobaczyli i usłyszeli, jak McCain – bez tłumacza! – rozmawia z Radkiem Sikorskim – to może by nawet doszli do wniosku, że kandydat republikanów zna polski. A nasz prezydent chyba nie zna, bo z Sikorskim dogadać się nie może. Już choćby po to, żeby minister spraw zagranicznych miał z kim rozmawiać, warto zaprosić i wybrać McCaina. Tusk zacząłby popierać wyjazdy zagraniczne McCaina, bo teraz mamy prezydenta, który leci do Brukseli nie znając ani języka belgijskiego, ani brukselskiego, ani unijnego.
Po piąte – potrzebny jest prezydent – bohater. Polacy zawsze mieli prezydentów – bohaterów. Bohater Solidarności – Wałęsa, bohater stanu wojennego – Jaruzelski, bohater transformacji – Kwaśniewski. Po raz pierwszy mamy prezydenta, który bohaterem nie jest, w dodatku prezydent to wyczuwa. Niektórzy nawet dorabiają mu status bohatera. Polacy dużo by dali, żeby mieć za prezydenta – pilota, choćby i zestrzelonego. Taki prezydent-pilot sam mógłby dolecieć do Tbilisi, a nie prosić się u pilota, który lekceważy rozkazy zwierzchnika sił zbrojnych. To co, że McCain został ostatecznie zestrzelony? – Polacy uwielbiają misje zakończone klęską (właśnie w pełni chwały wracają z Iraku, wprost do muzeum polskiego kontyngentu) i są nawet w stanie uwierzyć, że wojna w Iraku, podobnie jak w Wietnamie, zakończyła się zwycięstwem USA. To, że Stany wojnę przegrały, nie ma dla nas żadnego znaczenia. George W. Bush świadkiem: jak tylko jest jakaś wojna do przegrania, to na Polaków można liczyć.
Po szóste, McCain nie ma brata – bliźniaka. W dobie cywilizacji obrazkowej to niewątpliwy atut. Geniusz Ameryki polega na tym, że kiedy tam jest dwóch kandydatów, to nie sposób ich pomylić, nikt nie ma wątpliwości ‘who is who’. Specjalnie tak dobierają, jeden biały – drugi czarny, jeden wysoki – drugi niższy, jeden – słoń, drugi – osioł. Media amerykańskie dlatego określały McCaina jako ‘lame duck’ (kulawa kaczka), ponieważ lansowały go na prezydenta … Polski.
Po siódme – zaprośmy McCaina do Polski także dlatego, że tutaj nie ma ani Afro-Polaków, ani Latynosów, a geje mają niewiele do powiedzenia. Nawet więc gdyby Obama też tutaj przyjechał i koniecznie chciał zostać prezydentem – to nic z tego. W Polsce Obama nie miałby szans.