Spirala populizmu
Do wyborów jeszcze daleko, a politycy (i media) już łaszą się i przymilają do elektoratu, wpadli w spiralę populizmu.
Najpierw pastwili się nad senatorem Misiakiem, jak gdyby był gorszym zwyrodnialcem niż niejaki Fritzl. Owszem, Misiak postąpił karygodnie, tłumaczył się bałamutnie, ale Donald Tusk przesadził. Lista Chlebowskiego, na której znaleźli się wszyscy posłowie Platformy posiadający akcje i udziały, była błędem. Stanowiła formę napiętnowania ludzi, którzy zaangażowali się w działalność gospodarczą, lub posiadają jakiekolwiek inwestycje. W ustroju kapitalistycznym, którego entuzjastką jest Platforma, taka lista to powód do chwały, a nie nonsens. Na co dzień Platforma głosi, że przedsiębiorcy to jest sól ziemi, to oni tworzą miejsca pracy i inne błogosławieństwa. A kiedy dochodzi do kompromitacji jednego z senatorów, wszystkich ich umieszcza się na liście hańby, jak gdyby sporządzonej przez hunwejbinów. Gdyby to się działo w Chinach, za czasów Mao, gdyby tym wszystkim burżujom włożono na głowy „czapki hańby”, zrobione z gazety, i gdyby ich obwożono po mieście stłoczonych na ciężarówkach, to by nie było dziwne, ale w XXI wieku, pod rządami partii „liberalnej”? Chyba tylko strach przed efektem Misiaka był przyczyną sporządzenia listy Chlebowskiego.
W dodatku lista ta jest sprzeczna z duchem kapitalizmu ludowego – teorii modnej do dziś. Wedle tej teorii, od czasów Rotschilda i Morgana, którzy mieli nieprzyzwoicie wielkie majątki, kapitalizm wyszlachetniał i zdemokratyzował się. Coraz więcej ludzi z klasy średniej zaczęło kupować akcje, własność uległa rozproszeniu i kapitalizm stał się „ludowy”. A teraz okazuje się, że taki minikapitalista nie może być posłem, premier Tusk wzywa go do wyzbycia się przez niego akcji. Bo jak nie, to mamy do czynienia z konfliktem interesów.
Wszystko to polega na nieporozumieniu. Z konfliktem interesów mamy do czynienia, kiedy poseł (radny, samorządowiec) głosuje za wytyczeniem autostrady obok działki, którą posiada, bo wtedy cena jednego metra wzrośnie, albo głosuje za wprowadzeniem trolejbusów w mieście, gdyż posiada fabrykę pałąków. Ale sam fakt, że ktoś jest przedsiębiorcą czy akcjonariuszem i zajmuje się polityką, jeszcze nikogo nie dyskwalifikował. Dopóki senator Misiak nie uczestniczył w pracach nad specustawą stoczniową, dopóty wszystko było w porządku. Nie należy z przedsiębiorców czynić obywateli drugiej klasy i pozbawiać ich praw politycznych. Będzie lepiej, jeśli Tusk wycofa się z apelu o wyprzedaż akcji przez posłów.
Śladami Platformy podążył PiS, publikując swoją listę hańby, która jest również bez sensu, a ponadto przypuścił atak na ministra Rostowskiego, który – o zgrozo! – nie zadeklarował w dokumentach, w jakim banku zaciągnął kredyty hipoteczne w W. Brytanii. Gdyby jeszcze PiS zadowolił się wyjaśnieniem ministra, nie byłoby źle, ale partia braci Kaczyńskich złożyła doniesienie do CBA. To już jest głupota i wstyd. To realizacja dewizy prezesa J.K., wedle której jeżeli ktoś ma pieniądze, to „skądś je ma”. To szczucie ludzi przeciwko tym, którzy się czegoś dorobili, które przypomina metody z czasów premiera Jaroszewicza.
Nic dziwnego, że przywiezieni do Warszawy manifestanci z Sierpnia ’80 krzyczeli, że nie będą płacić za „wasz kryzys”! Wasz, czyli Tuska, Kulczyka, Solorza i Bóg wie kogo jeszcze. W takim klimacie populistycznym, w którym dobrze czuje się rządząca Platforma i opozycyjny PiS, tylko patrzeć, jak pojawią się kolejne postulaty – lustracja majątkowa, mieszkaniowa, samochodowa, bankowa, kredytowa, jubilerska itd., itp. Samolot, w którym zasiedli ramię w ramię szef rządu i szef opozycji, wpadł w niebezpieczny korkociąg.