Nie będzie Putin pluł nam w twarz
Podczas uroczystości 1 września, w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej, PP. Kaczyński i Tusk powinni powiedzieć jak było. Polska okazała się osamotniona i zdradziecko napadnięta z dwóch stron, zgodnie z paktem Hitler – Stalin. Faszyzm i komunizm zadały narodom napadniętej Europy, a także swoi własnym narodom, morze cierpień. Ich zapowiedzią były już zbrodnie hitlerowskie i stalinowskie w latach 30. Chylimy czoła przed wszystkimi ofiarami, bez względu na ich narodowość… Potępiamy agresję niemiecką i sowiecką, doceniamy wkład Armii Czerwonej w rozgromienie hitlerowskiej Rzeszy, potępiamy powojenne sowieckie panowanie w Europie Środkowo – Wschodniej, od państw nadbałtyckich po Albanię, w czym niemały udział miały mocarstwa zachodnie.
Możemy dzisiaj spierać się o historię, próby zakłamywania jej przez kłamców oświęcimskich i katyńskich, niemieckich przesiedleńców czy przez propagandystów poststalinowskich, ale nie zmienia to faktu, że Europa jest dziś zupełnie inna – jesteśmy członkami Unii Europejskiej i NATO, nasze bezpieczeństwo nie jest śmiertelnie zagrożone; zagrożeniom typu energetycznego czy terrorystycznego jesteśmy w stanie się przeciwstawić tylko wspólnie z Europą i USA.
Byłoby pożądane, żeby Władimir Putin wykonał gest nie tylko na cmentarzu żołnierzy radzieckich (co jest zrozumiałe), ale i wobec polskich ofiar hitleryzmu i stalinizmu, pamiętając, że były to ofiary tych samych dyktatur, które sprowadziły niewyobrażalne cierpienia także na swoje własne narody. W tym sensie jesteśmy złączeni krwią. Nawet jeśli Putin taki gest wykona, to nie można oczekiwać, że będzie chciał zniszczyć fundamenty obecnej tożsamości i dumy Rosjan: „Jesteśmy wielkim mocarstwem. Ocaliliśmy świat przed hitlerowskim panowaniem. Byliśmy szlachetni i ofiarni, mamy za sobą trudne czasy (ale lepiej do nich nie wracać), a teraz jesteśmy osaczeni przez niewdzięcznych sąsiadów i ekspansywne NATO.”
Miejmy nadzieję, że (długotrwały zresztą i do dziś niezakończony) proces rozliczenia z własną przeszłością, jaki trwa w Niemczech (vide Merkel – Steinbach), stosunki niemiecko – francuskie i niemiecko – polskie, inicjatywy biskupów z lat 1965 i 2009 – wysiłki na rzecz pojednania w prawdzie – wszystko to da Putinowi do myślenia, choć jest on typem Wielkorusa, skupionego na odbudowie mocarstwowej pozycji Rosji. 1 września oczy wszystkich będą zwrócone na Putina. Skoro wykazuje się odwagą, przyjeżdża 1 września, uznając, że wtedy, 1 IX 1939 roku (a nie 22 czerwca 1941 roku) zaczęła się II wojna światowa, to powinien wykonać krok dalej, uszanować uczucia gospodarzy, wykonać gest w stylu Willy Brandta, byłby to gest nieoceniony w stosunkach polsko – rosyjskich. Polacy nigdy by mu tego nie zapomnieli, a Rosja by się od tego nie zawaliła – wręcz przeciwnie, byłoby to dla niej korzystne. W przeciwnym wypadku triumfować będą przeciwnicy pojednania, pogłębi się nieufność, („Nie będzie Putin…”), Polska oddali się od Rosji, a w polskiej polityce zagranicznej argumenty zyskają zwolennicy twardej ręki, odżyje rusofobia.
Przed Putinem trudny egzamin: na ile odważy się odejść od stalinowskiej wersji historii. Mając tak silną pozycję niekwestionowanego lidera w swoim kraju (i w oczach zagranicy) nie powinien tracić tej szansy.