Cała władza w ręce Tuska
Znów nie miałem racji. Kilka dni temu pisałem, że „Tusk powinien kandydować”, a Tusk postanowił odwrotnie. (Przy okazji przyćmił przesłuchanie Drzewieckiego w komisji hazardowej).
Choć sam radziłbym inaczej – rozumiem Tuska. Powołując się na swoją „niezłą intuicję”, na poparcie opinii publicznej w sondażach, na najlepszy w Europie wynik naszej gospodarki w ubiegłym roku, Donald Tusk liczy, że Platforma weźmie wszystko – wygra wybory prezydenckie, samorządowe i parlamentarne. Będzie miała wystarczającą władzę, żeby przeprowadzić swój plan. Jaki to będzie plan – w dziedzinie gospodarczej i finansowej ma ujawnić jutro. Czas najwyższy, ponieważ od pewnego czasu coraz częściej pojawiało się pytanie: Po co Platforma chce rządzić? Plany gospodarczo – finansowe, jakie ogłosi premier (ciekawe, czy pokazał je w końcu wicepremierowi Pawlakowi), mają to do siebie, że (a) będą kwestionowane przez część ekonomistów i opozycję, bo tak zawsze jest, i (b) nie będą porywające. A przed Platformą kampania – trzeba pokazać swoje plany w szerszym niż gospodarka zakresie, jaka ma być Polska według Platformy – europejska, świecka, tolerancyjna, partnerska czy zadufana, wyznaniowa i rozgoryczona.
Jak przystało na rasowego polityka, Tusk nie ukrywa, że interesuje go władza, nie interesuje go (na razie) „zamieszkanie w pałacu”, chociaż to sformułowanie jest nieco deprecjonujące urząd prezydenta, o który przecież kandydat Platformy będzie się ubiegał. Kto będzie tym kandydatem? Prawdopodobnie Bronisław Komorowski, formalnie druga osoba w państwie, faktycznie polityk o ładnej przeszłości w opozycji demokratycznej, ojciec wielodzietnej rodziny, dobry marszałek Sejmu, człowiek zrównoważony, rozsądny, z małym elektoratem negatywnym.
Tuska interesuje realna władza, oczywiście władza dla Polski (każdy tak mówi), ale jaka to ma być Polska – tego jeszcze nie powiedział. A to jest najważniejsze. Jeżeli Tusk i Platforma zdobędą całą władzę i dalej nie przeprowadzą najważniejszych reform – w tym finansów, systemu emerytalnego, edukacji, to wszyscy zapłacimy za to wysoką cenę.
Sięgając po pełnię władzy, Donald Tusk bierze na siebie ogromną odpowiedzialność.