Echo z Haiti
Jakoś dziwnie bez echa minęła wyprawa naszych ratowników z psami na Haiti.
Przed wyjazdem bez końca powtarzano, że specjalna ekipa z 12 specjalnie wyszkolonymi psami poleci na Haiti. W trakcie pobytu naszej ekipy na Haiti, wiele mówili o niej wysłannicy polskiej TV (w każdym razie Fakty TVN). Po powrocie natomiast – cicho. Jakieś dziwne milczenie. Widziałem jedną rozmowę w gazecie (że było strasznie pod każdym względem) i jeden obszerniejszy artykuł w „NIE” (nr 5/2010).
Od trzęsienia ziemi 12/13 stycznia do wylotu polskiej ekipy 15 stycznia minęło ok. 2-3 dni. Miałem wtedy wrażenie, że decyzja i wylot nastąpiły późno, nie wiedziałem jeszcze jakie ogromne komplikacje wystąpiły po wylądowaniu polskiego samolotu w Dominikanie (nie otrzymali zgody na lądowanie w Haiti). W rezultacie morderczej, trwającej ok. 50 godzin podróży samolotem, wynajętymi autobusami i ciężarówkami, wreszcie pieszo, ze sprzętem na plecach, w ponad 35-stopniowym upale, polscy ratownicy przystąpili do pracy 17 stycznia. Z artykułu Maliny Błańskiej w „NIE” wynika, że polscy ratownicy mieli ciężki los, a pożytek z całej wyprawy był nieproporcjonalny do wysiłku.
„Nasi ratownicy stawali na łbie, by pomóc poszkodowanym – czytamy. Światowy poziom sprawności sprawił, że poradzili sobie z akrobacjami, które przyszło im odstawiać tylko dlatego, że politykom w samarytańskim szale zebrało się na gest, który już przed wyjazdem skazany był na klęskę. Wtedy przecież było wiadomo, że Haitańczycy zmienili zdanie i nie wpuszczą naszych.”
Być może w obliczu nieszczęścia oraz w obliczu imponującej postawy naszych ratowników, politycy i dziennikarze nabrali wody usta. Ja bym jednak chętnie przeczytał wnioski z wyprawy, jakieś podsumowanie, jakieś sugestie na przyszłość. To się chyba należy ratownikom i społeczeństwu. Podobno tylko 11 państw na świecie ma taki zespół ratowników, jak Polska. Tym bardziej warto się dowiedzieć, co oni o tym wszystkim sądzą.
Na naszym blogu Marek wyraża się z uznaniem o geście Hugo Chaveza, który anulował cały dług Haiti wobec Wenezueli za ropę naftową (1/3 całkowitego zadłużenia tego kraju). Być może zamiast męczyć ludzi i psy, należało sięgnąć do sakiewki? Ale czy i kto mógł to wiedzieć – oto jest pytanie.