Komorowski i Jaruzelski

Jaruzelski zaproszony na inaugurację prezydenta Komorowskiego. Bronisław elekt Komorowski naraził się tą decyzją niektórym poważnym politykom, jak Bogdan Borusewicz, politykom mniej poważnym, jak Jarosław Gowin, także skrajnej prawicy oraz nienawistnikom, którzy od pewnego czasu są w amoku. U tych ostatnich i tak Komorowski ma „przechlapane”, jako antychryst i współwinny zbrodni smoleńskiej.

Gest Komorowskiego to sygnał, że chce być prezydentem wszystkich Polaków, choć dotychczas jego partia nie była taka wspaniałomyślna, poparła IPN, nową politykę historyczną, nawet zmniejszenie Jaruzelskiemu emerytury. Teraz, w wolnej Polsce, też nie wszyscy zdają egzamin. Bycie prezydentem wszystkich Polaków nie jest możliwe, ale starać się trzeba, przynajmniej tak, jak starał się Kwaśniewski. Zdolności pojednawcze prezydenta będą w najbliższych czasie poddane trudnej próbie, ze względu na silną polaryzację społeczeństwa, tym razem nie z winy komunistów i ZSRR, ale z powodu elity post-solidarnościowej..

Komorowski i Jaruzelski , mają zupełnie odmienne życiorysy. Przede wszystkim Komorowski jest o całe pokolenie młodszy od generała. Urodził się w PRL. Los oszczędził mu wyborów, wobec których stał Jaruzelski. Teraz, kiedy nawet Jarosław Kaczyński nie odmawia patriotyzmu komuniście-Gierkowi, decyzja Bronisława Komorowskiego jest łatwiejsza niż była by 20 lat temu. Rany się zabliźniają, ludzie odchodzą. Otwierają się nowe fronty, rodzi się nienawiść na innym tle. Jestem pewien, że prezydent Komorowski wykona odpowiedni gest pod adresem swojego tragicznie zmarłego poprzednika.

Mam nadzieję, że w uroczystości zaprzysiężenia weźmie też udział Jarosław Kaczyński, który o prezydencie-elekcie mówi per „ten człowiek”. Wolałbym, żeby wszyscy posłowie, w tym prezes PiS, byli obecni, gdyż to nie będzie inauguracja „pana Komorowskiego”, ale prezydenta RP. Chciałbym, żeby przyszła nawet posłanka Kempa, która o raporcie przewodniczącego komisji hazardowej mówi per „wypociny”, i poseł Palikot, który nazywał poprzedniego prezydenta „chamem”. Są chwile, kiedy trzeba przejść ponad podziałami, zjednoczyć się wokół nowego prezydenta, dać mu kredyt zaufania, przekazać sobie znak pokoju, choć często jest on tylko rytuałem. Będzie można krytykować, kiedy nowy prezydent na to zasłuży.

Prezydent-elekt Lech Wałęsa nie zaprosił na swoje zaprzysiężenie w 1990 roku Wojciecha Jaruzelskiego, a Lech Kaczyński – owszem, generała zaprosił. (Miał chyba dla niego więcej szacunku niż dla Wałęsy, w czym nie był odosobniony, gdyż generał cieszy się uznaniem poważnej części społeczeństwa). Widać, że jakaś poprawa obyczajów istnieje, choć – sądząc po wojnie krzyżowej – powolna. Gest Wałęsy, który nie zaprosił Jaruzelskiego, a Kwaśniewskiemu „podał” nogę, miał znaczenie symboliczne. Chodziło o zredukowanie PRL do zera, do „prawnej nicości”. „Nie był to akt pojednania narodowego, ale gest triumfalistyczny (…). Symboliczne zerwanie ciągłości to nic innego jak symboliczny zamach stanu” – pisał wtedy Walicki. I dalej: „Obywatele Polski Ludowej doskonale świadomi byli ogromnych ograniczeń jej suwerenności, ale mimo to – przynajmniej od roku 1956 – traktowali ją jako państwo własne”, a nie jako czarną dziurę.

Rozumując inaczej, dwa pokolenia musiałyby wyrzec się swojej przeszłości, swojej pamięci, swoich życiorysów, nie tylko swoich grzechów, ale i dobrych uczynków. Nie wystarczyłoby zburzenie Pałacu Kultury (jak tego chcieli m.in. ministrowie Sikorski i – prywatnie, jaj zaznaczył w jednym z wywiadów – Zdrojewski), trzeba by zburzyć znacznie więcej. Trzeba by zburzyć jeden z fundamentów III RP, która zbudowana jest nie tylko na odrzuceniu, ale i na kontynuacji. Wspólna obecność wszystkich żyjących prezydentów będzie tego świadectwem.

***

AKTUALIZACJA

Z otatniej chwili: 5 sierpnia, o godz. 22.30 ukazała się wiadomość, że gen. Jaruzelski nie pojawi się na zaprzysiężeniu prezydenta Komorowskiego, ponieważ niektórzy goście nie życzą sobie jego (tj. W.J.) obecności.

Ubolewam, ale swojego wpisu nie zmieniam, ani nie wycofuję, ciekaw, co myślą inni…