Stracona okazja
Pogrzeb Marka Rosiaka mógł się stać krokiem w kierunku pojednania, ale nie u nas, nie w Polsce A.D. 2010. Trzy czwarte respondentów w badaniach opinii publicznej nie wierzy w rychłe pojednanie i ma rację. Podczas nabożeństwa w katedrze, prezes Kaczyński mówił, że agresja w naszym życiu społecznym została „skierowana przeciwko PiS”. Zaapelował, żeby ten „sposób rządzenia” został odrzucony, a ponieważ rządzi Platforma, to słowa te skierowane były przeciwko niej. Wyszło na to, że to Platforma zamordowała Marka Rosiaka (po tym, jak zamordowała prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 innych osobistości). Co prawda nikt nie jest bez winy, przyczyny obu nieszczęść są rozmaite, ale prezes Kaczyński opowiada banialuki.
Agresja w III RP nie zaczęła się od powstania PiS, ma całkiem bogate tradycje, że wspomnę tylko agresję przeciwko Wałęsie, Jaruzelskiemu, Michnikowi, i wielu innym. Jeszcze PiS i Platforma nie istniały, a Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz urządzali awantury i parli do konfliktu. Obecna agresja nie jest skierowana tylko przeciwko PiS, jest raczej jak bumerang, który do PiS powrócił. Dla zbyt krewkich polityków w obozie Platformy (i popierających ją dziennikarzy) nie ma usprawiedliwienia, Palikot wyrządził wielka przysługę PiS-owi, mógł być bardziej oszczędny w słowach marszałek Niesiołowski ale nie ma w tej dziedzinie żadnej symetrii PO – PiS. Głównym źródłem agresji jest prezes Kaczyński i jego partia.
Także europoseł Janusz Wojciechowski (dawniej PSL, obecnie PiS) nie ugryzł się w język w katedrze, tylko mówił, że zabrakło słów „przepraszam” i „żałuję”, że bez tych dwóch słów wszelkie gesty znaczą niewiele. Ponieważ gesty, jeden pod drugim i wspólnie, wykonują Komorowski, Tusk i Schetyna, więc wiadomo, do kogo pije J.W. Zresztą, wystarczy zajrzeć na jego bloga, żeby się naczytać o „zabijaniu PIS-u” przez złodziei i agentów.
Pogrzeb jest z natury rzeczy wydarzeniem smutnym, morderstwo jest zbrodnią, po co sączyć do tego jeszcze jad i polityczna propagandę?