Lektury nieobowiązkowe
Moje zainteresowania i upodobania daleko odbiegają od tego, czego oczekują blogowicze.
To, co mnie się podoba, np. chodzenie do filharmonii – dla części komentatorów jest tylko snobizmem, niewygodą (lepiej słuchać w domu, w kapciach) i o niczym nie świadczy. To, co mnie się nie podoba, np. zakładanie w podróży służbowej przez asystenta ministra stringów na hełm, nie jest zdaniem wielu blogowiczów niczym wartym oburzenia, w końcu to młody człowiek, dookoła żołnierze robią gorsze rzeczy itd. To, że o czymś nie piszę codziennie („PiS się wali, a pan o stringach…”), też się nie podoba, bo część blogowiczów chce, żeby walić w partię Kaczyńskiego bez przerwy, a inni mają z kolei za złe, że ja ciągle o PiS-ie, a tak mało o rządzie, o Tusku i innych.
Faktycznie, poważnych tematów nie brak. PiS – ku mojej radości – się sypie, i mam nadzieję, że w końcu się rozsypie do reszty i Zbigniew Ziobro nie będzie miał do czego wracać. Przy okazji: Jak łatwo stać się bohaterem pozytywnym. Michał Kamiński, do niedawna znany jako wielbiciel Pinocheta, gorliwy wyznawca prezesa Kaczyńskiego – nagle stał się bohaterem. Ba, nawet prezes Jarosław Kaczyński nie jest najgorszy, przeciwnie – jest mniejszym złem, bo Ziobro jest jeszcze gorszy.
Drugi temat poważny, to manifestacje w Warszawie, w tym starcie narodowców z antyfaszystami. Jestem całym sercem po stronie tych ostatnich, gorąco pozdrawiam Pana Macieja Wieczorkowskiego, który w TVN 24 starł się z Arturem Zawiszą. Z demonstracją narodowców świetnie współgrają dzisiejsze wyczyny prezesa PiS i jego ludzi, to całe gadanie, że słowo „naród” jest znienawidzone, te śpiewy „Ojczyznę wolną racz nam zwrócić, Panie!”, to całe bojkotowanie uroczystości oficjalnych i sytuowanie się jako szef państwa na emigracji, lub państwa równoległego – smutne i żałosne. Mam nadzieję, że wyborcy wygonią ludzi prezesa z Sejmu i tym samym JK zostanie szefem rządu na wygnaniu. Ale nie będę się na ten temat rozpisywał, ciągle młócił tego samego tematu, bo chciałbym jeszcze odpowiedzieć na pytanie Telegraphic Observera, co ostatnio czytałem.
Ostatnio czytałem książkę Tadeusza Olszańskiego „Stanisławów jednak żyje”. Sam jestem ze Stanisławowa, więc temat mi bliski, a i Autor należy do moich przyjaciół, pracowaliśmy w „Sztandarze Młodych” w latach 1956-58 (Tadzio jeszcze dłużej) i nadal jesteśmy w „Polityce”. Olszański to świetny dziennikarz (przede wszystkim sportowy), hungarysta i tłumacz (był dyrektorem Instytutu Polskiego w Budapeszcie), a w ostatnich latach przede wszystkim historyk i gawędziarz kresowy. Jego poprzednia książka (2004) „Kresy Kresów. Stanisławów”, była rewelacyjna. Cóż to było za miasto, w latach 30. zamieszkałe w 40 proc. przez Żydów, w 30 proc. przez Polaków, a poza tym Rusinów, Niemców i innych. Wspomnienia Olszańskiego, dzieje jego rodziny i wielu innych rodzin – rewelacja. Wywołały taki odzew, tyle listów, dokumentów, opowieści, że powstała nowa, bardzo sympatyczna książka.
Przeczytałem Marka Radziwona świetną biografię polityczną Jarosława Iwaszkiewicza, którą już na tym blogu chwaliłem. Kompetentna, sprawiedliwa, miejscami krytyczna, ale wyrozumiała – doskonała robota.
Czytałem Marcina Króla „Czego nas uczy Leszek Kołakowski”, ale w połowie odpadłem i sięgnąłem po rozmowy Cezarego Michalskiego z prof. Jadwigą Staniszkis, „Życie umysłowe i uczuciowe”. Choć oboje nie są z mojej parafii, to przyznaję, że książka ciekawa, zwłaszcza to, czego można się dowiedzieć o „wczesnej Staniszkis”, sprzed 1980 roku.
Kończę czytać książkę szpiegowską „Agent Zigzak”. Ben Macintyre przedstawia dzieje słynnego podwójnego agenta (brytyjskiego i niemieckiego) Eddiego Chapmana. Książkę tę czytam trochę przypadkowo, mianowicie przygotowałem ją sobie na krótki urlop, który zaczynam jutro, a przeczytałem wcześniej. Na urlop zabieram potężną księgę Alberta Speera, „Dzienniki ze Spandau”. Ciekawe, co miał do napisania nadworny architekt Hitlera i jego minister uzbrojenia, skazany w Norymberdze na 20 lat. Podobno znakomite.
Do zobaczenia na blogu!