Tusk milczy – PiS szaleje
Kiedy kot śpi – myszy harcują. Nie bardzo wiem, dlaczego premier Tusk od dłuższego czasu milczy. Rozumiem, że użeranie się z opozycją, dyskutowanie z ludźmi, którzy mówią, że ma krew na rękach, jest zaprzańcem etc. – nie ma sensu. Ale przecież oprócz opozycji oraz mediów, które ostatnio zmieniły front (zwłaszcza TVN 24) istnieją także zwolennicy, wyborcy, którzy głosowali na Platformę i tym samym na rząd. Czy rozmowie z nimi nie należałoby poświęcić odrobinę cennego czasu i uwagi pana premiera? Marszałek Schetyna dwoi się i troi, posła Gowina w mediach nie brak, czasami powie coś rzecznik Graś czy Rafał Grupiński, ale gdzie jest szef szefów, ojciec chrzestny? Tyle jest pytań: spadające notowania, grymasy salonu, OFE i ZUS, szorstka przyjaźń ze Schetyną, gafy prezydenta, krucjata Balcerowicza itd. itp., a Donald Tusk milczy. Przeciwnicy Platformy od początku jej sukcesów twierdzili, iż partia ta ma znakomity „piar” – ja nigdy nie byłem tego zdania. Być może to milczenie ma swoje uzasadnienie („nie mam czasu na pogaduszki, mam ważniejsze sprawy niż ‘piar’”), ale ja tego nie widzę. Przeciwnie, odbieram to jako przejaw lekceważenia swojej klienteli.
Tymczasem PiS wariuje, ale w tym szaleństwie jest metoda. Do 10 kwietnia będzie milczał w sprawie Smoleńska (żeby nie być partią jednego tematu), ale na innych frontach nie próżnuje (inna sprawa, że na razie ma dużo wolnego czasu). Wręcz staje na głowie, żeby zaznaczyć swoją odrębność. Dwa nowe wyskoki nadają się do panopticum. Pierwszy, to zachowanie posłów PiS po sejmowej projekcji filmu Antoniego Krauzego „Czarny Czwartek” o Grudniu ’70. Po projekcji, a przed zapowiedzianą dyskusją, posłowie PiS (na czele z historykiem bliskim IPN, posłem Ryszardem Terleckim, który zlustrował swojego ojca) demonstracyjnie opuścili salę. – Panie reżyserze, dziękujemy za piękny film, ale posłowie PiS nie wezmą udziału w tej dyskusji. Prowadzi ją bowiem poseł PO, a prezydent z tej partii przyjmuje generała Jaruzelskiego, która rola w tych wydarzeniach jest jasna – powiedział poseł Terlecki. Moim zdaniem, rola generała w tych wydarzeniach jasna nie jest, może ciemna, ale to inna sprawa. Bogu ducha winny poseł Jerzy Fedorowicz, który był gospodarzem dyskusji, z wrażenia o mało nie zemdlał. Nie zapraszał Jaruzelskiego, nie był u Komorowskiego, nie strzelał do stoczniowców, jego jedyną winą jest przynależność do Platformy. Jeszcze trochę, a fanatycy zażądają delegalizacji Platformy jako organizacji zbrodniczej.
Inni posłowie PiS, w tym K.M. Ujazdowski i M. Hofman, zagotowali się z oburzenia, ponieważ na największym niemieckim portalu turystycznym (merian.de), obok logo PLL LOT, znaleźli notatkę „Polska specjalność. Poznajcie wraz z merian.de młodą Polskę – pomiędzy sztuką, homoseksualizmem i butikowymi hotelami. Rozejrzeliśmy się dla Państwa po Warszawie i Krakowie”. Poseł Ujazdowski (były minister kultury i dziewictwa narodowego, jeden z bardziej umysłowych posłów prawicy) grzmiał, że żaden inny przewoźnik w Europie nie reklamuje się w sposób tak skandaliczny, obraźliwy i degradujący własny kraj. Adam Hofman był zgorszony, że LOT „promuje Polskę jako kraj, w którym uprawia się seksturystykę”. Zaś LOT tłumaczy się, że jego było tylko logo, a tekst pochodził z portalu.
Moim zdaniem pisowcy przesadzają. Wiadomo, że powody turystyki bywają rożne. Gdyby LOT reklamował się pod hasłem: „Polska wódka smakuje najlepiej w Polsce”, albo „Sprawdź na własne oczy – Polski są najładniejsze”, posłowie PiS mieliby za złe, że przyczyniamy się do opinii „Pijany jak Polak” i stręczymy polskie dziewczyny. Tymczasem od takiej reklamy (podobnie jak od niefortunnego komiksu o Chopinie) aureola nam z głowy nie spadnie, Wawel się nie zawali. Więcej luzu!