Komorowski – trzymaj się!
W sytuacji kiedy rząd zmęczony jest ponad trzyletnim sprawowaniem władzy, kiedy Donald Tusk stracił impet, kiedy osoby takie jak poseł Gowin demonstracyjnie dystansują się od własnej partii, kiedy prawo i dobre obyczaje gwałcone są na każdym kroku, kiedy napięcie wzrasta, a nie maleje – rośnie rola prezydenta Komorowskiego. W jednym z ostatnich wywiadów Komorowski słusznie powiedział, że środowiska sprzed Pałacu Prezydenckiego nie da się usatysfakcjonować, i to trzeba widzieć, a nie ukrywać. Ilość gestów, jakie wykonało państwo polskie pod adresem ofiar tragedii oraz ich bliskich, jest ogromna, ale dla pewnych ludzi zawsze będzie niewystarczająca, wymuszona, nieszczera. Nie ma takiego projektu pomnika, nie będzie też takiego raportu komisji Millera, który zostałby zaakceptowany przez niezłomnych z Krakowskiego Przedmieścia, na czele z ich prezesem. Ci ludzie stają na głowie, żeby podsycać konflikt. Ich fantazja jest nieograniczona – od „namiotu pełnego nienawiści” (Komorowski) w Warszawie, po agenta Tomka na wystawie smoleńskiej w Brukseli i niefortunną tablica w Smoleńsku. Środowisko to jest coraz bardziej ośmielone.
Przeskakiwanie przez barierki w wykonaniu posłów PiS na Krakowskim Przedmieściu to kpiny z praworządności i świetny wzór dla kiboli. Zgadzam się z Markiem Siwcem, który w programie Moniki Olejnik „Siódmy dzień tygodnia” mówił dzisiaj o „kryterium ulicznym”. Już od roku PIS wyprowadza politykę na ulice, a ma w tym doświadczenie jeszcze z czasów palenia kukły Wałęsy, koczowania przed domem Tuska itp. Warto pamiętać, że w kraju, w którym większość jest zagubiona, rozproszona, pozbawiona przywództwa, wystarczy dobrze zorganizowana, zdeterminowana mniejszość, żeby zburzyć istniejący porządek i narzucić swoją wolę. Jeżeli po wyborach Platforma straci władzę, nawet niekoniecznie na rzecz PiS, to niezłomni będą jeszcze bardziej rozochoceni. Prezydent stanie się ostatnim strażnikiem prawa i Konstytucji. Ten prezydent, który popełnia gafy, od czasu do czasu kiksuje, bywa nieporadny – stanie się ostatnią instancją, tak jak to było w sprawie krzyża przed Pałacem Prezydenckim, kiedy opuścili go wszyscy – Kościół, rząd i ratusz. I tak jak jest teraz, kiedy „partia i rząd” chowają głowę w piasek. Dobrze, że przynajmniej prezydent ma odwagę mówić, że czarne jest czarne.
PS: „Magrud”: Dzięki!