Jajeczko kulturalne
Przepraszam za kilkudniową nieobecność, ale wszystkiemu winien Beethoven. Ja już jestem w świątecznym nastroju, zanurzyłem się w kulturze, żeby zmyć te brudy, którymi zajmujemy się tutaj na co dzień. A ponieważ niektórzy z Państwa popierają pisanie od czasu do czasu o kulturze i sztuce, więc do rzeczy.
W Warszawie trwa XV Festiwal Beethovenowski, któremu dowodzi Elżbieta Penderecka, dzisiaj na koncercie widziałem też Szanownego Małżonka. Jest to gigantyczne przedsięwzięcie artystyczne, logistyczne i finansowe, którego – jak pamiętamy – Kraków nie udźwignął, wzięła więc Warszawa. Byłem na dwóch koncertach Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego radia w Katowicach. Publiczność witała, a potem dziękowała tej orkiestrze tak serdecznie, jak gdyby chciała nie tylko nagrodzić jej mistrzostwo, ale i wynagrodzić niestosowne uwagi o Ślązakach. Zresztą, jeżeli chodzi o muzykę, to nie mam nic przeciwko temu, żeby Ślązacy byli „zakamuflowanymi Niemcami”. Grali („dawali” – jak się kiedyś mówiło) m.in. Święto Wiosny, Strawińskiego, Pieśni Mahlera i III Symfonię Liszta. Dwa wspaniałe wieczory, dzisiejszy dodatkowo uświetniony przez prezydenta Komorowskiego z Małżonką. Ale koncert dzisiejszy (Mahler i Liszt) ciężki, dramatyczny i długi, prezydent mógł się zamyśleć (a jest nad czym, ale o tym dzisiaj „sza!”).
Amatorom świetnego teatru i znakomitej zabawy polecam „32 omdlenia” Czechowa w Teatrze Polonia. Genialne przedstawienie trzech utworów (Niedźwiedź, Oświadczyny, Historia zakulisowa) w mistrzowskim wykonaniu Krystyny Jandy, Jerzego Stuhra oraz Ignacego Gogolewskiego. Janda wspaniała, „Gogol” – mimo swojego wieku – rewelacyjny, a Stuhr – brawurowy („Dwanaście kobiet porzuciłem, a dziewięć mnie porzuciło”). Pierwsze dwie części są tak komiczne, że śmiałem się aż za głośno i sądziłem, że będę musiał wyjść z sali, bo przeszkadzam śmiać się innym. Chyba nawet sama Krystyna Janda na scenie też z trudem powstrzymywała śmiech. Żadnej dekoracji, żadnej scenografii, tylko trzy krzesła, ale jaki teatr! Jaka literatura! Gorąco polecam. Satysfakcja gwarantowana.
Podobnie jak z lektury Mariusza Szczygła „Zrób sobie raj”. To już głośna, druga z kolei ksiązka tego autora o braciach Czechach. Pierwsza („Gotland”) była bestsellerem, została przełożona na wiele języków i ukazała się w kilkunastu krajach. W drugiej mamy wszystkie najlepsze cechy pisarstwa autora – świetne poczucie humoru, zmysł obserwacyjny, ciepłą narrację na zmianę z lekka ironią, i to wszystko w trudnej skądinąd tematyce wiary i obyczajów. Ręce same składają się do oklasków.
Udanych, kulturalnych świat, życzę całemu blokowisku!