Kaczyński i Sikorski
W przeddzień ogłoszenia raportu komisji Jerzego Millera (skądinąd bardzo dobrego), ukazał się spot telewizyjny PiS poświęcony Marii i Lechowi Kaczyńskim, z komentarzem „Oni czekają na prawdę”. Powiedziałem od razu w radiu TOK FM, że to było okropne, mam na myśli wykorzystanie tragicznej śmierci brata i bratowej do dyskredytacji raportu i rządu, który za nim do pewnego stopnia stoi. W każdej innej chwili spot poświęcony parze prezydenckiej byłby jak najbardziej na miejscu. Zwłaszcza gdyby to było np. w rocznice katastrofy. Prawo i Sprawiedliwość ma pełne prawo powoływać się na jednego ze swoich twórców, prezydenta RP i jego małżonkę. Ale ogłoszenie takiego spotu w przeddzień raportu wydaje mi się równie nie na miejscu jak Wawel.
Z kolei w przeddzień rocznicy Powstania Warszawskiego, na Twitterze pojawił się wpis Radosława Sikorskiego, że powinniśmy wyciągnąć lekcję z tej „katastrofy narodowej”. Merytorycznie nie widzę w tym wpisie niczego złego. Spór o Postanie trwa już ponad 60 lat i nigdy się nie zakończy. Sikorski ma prawo uważać je za katastrofę, podzielam ten pogląd. Czy minister musiał to pisać akurat w przeddzień obchodów jubileuszu – to inna sprawa. Sikorski jest zbyt doświadczonym politykiem, żeby nie wiedział, że PiS natychmiast wykorzysta tę okazję do ataku nie tylko na niego, ale i na Tuska. Niektórzy politycy Platformy, choćby Hanna Gronkiewicz Waltz, która – jako prezydent warszawy znalazła się w trudnej sytuacji – już się od tego odcięli. Jeżeli mimo to Radosław Sikorski tak postąpił, to albo się pospieszył (co mu się czasami zdarza, patrz „wataha”, albo „Ribbentrop – Mołotow”), albo buduje własny wizerunek, zwraca się do swojego elektoratu, inwestuje w swoją przyszłość. Kadencja prezydenta Komorowskiego kiedyś dobiegnie końca. W Platformie widać dwóch kandydatów na jego następcę – Tuska i Sikorskiego. Premier Tusk nie bardzo będzie chciał wdawać się w dyskusje o Powstaniu. Więc może Sikorski nie tyle palnął, co dobrze wymierzył.