Bomba w górę

W piątek w południe Donald Tusk wygłosi expose. Jego treść, podobnie jak i skład nowego/starego  rządu, trzymana była w tajemnicy, ale jednak to i owo przeciekło. Wygląda na to, że premier zapowie pakiet reform,  cięć wydatków oraz sięgnie do kieszeni obywateli, ale stopniowo, krok po kroku, jak to jest w jego zwyczaju. Musi uspokoić opinię zagraniczną, inwestorów, agencje ratingowe, ale jednocześnie nie sięgać po środki drastyczne, żeby nie spłoszyć rynków i nie zakłócić spokoju w kraju.  Wiele ujawnił min. Rostowski – liczy się ze spowolnieniem tempa wzrostu, zapowiada stopniowe podwyższenie wieku emerytalnego, ograniczenie dodatków rodzinnych, likwidację wspólnego rozliczania podatku  przez  małżeństwa, likwidację tzw kosztów uzysku, z których korzystają m.in. autorzy, twórcy, dziennikarze, zmiany w systemie ubezpieczeń rolników, ewentualny wzrost podatków itp.

Na razie społeczeństwo jest cierpliwe, a opozycja tak zagubiona, że  rząd może liczyć na wyrozumiałość, przynajmniej do czasu. Tusk sprytnie przemilczał bolesne posunięcia w czasie kampanii wyborczej, ale trudno się dziwić. Odezwał się jednak prezydent Komorowski, który zaznaczył swój sprzeciw wobec oszczędzaniu na polityce rodzinnej. Moim zdaniem korekty sprzyjające dzietności są celowe, ale niekoniecznie w formie dodatków rodzinnych na pierwsze i drugie dziecko. Te pieniądze powinny iść na żłobki, przedszkola, a więc ułatwienia w wychowywaniu i edukacji, a  nie na wypłaty do kieszeni rodziców.  

Zmiany w składzie Rady Ministrów  nie będą tak rewelacyjne, jak oczekiwano. Koalicja pozostaje ta sama. Trzon rządu  ten sam (Pawlak, Rostowski, Sikorski, Siemoniak, Sawicki, Zdrojewski). Największe zmiany to rozwinięcie skrzydeł – lewicowy Bartosz Arłukowicz na „Zdrowie”, a konserwatywny Gowin na „Sprawiedliwość”. Ta ostatnia zmiana nie budzi mojego zachwytu (Gowin nie jest prawnikiem), ale może odsunięcie go od funkcji w Sejmie ułatwi przeprowadzenie zmian w sferze „nadbudowy” (dotyczących związków partnerskich, zapłodnienia in vitro i tego kalibru spraw). Swoją drogą ciekawe będzie obserwowanie  Jarosława Gowina w roli ministra, a więc człowieka dźwigającego odpowiedzialność. Jego pozycja, podobnie jak Arłukowicza wzrośnie. Na zagrożony odcinek transportu kandyduje zaufany premiera, Sławomir Nowak. Będzie miał łatwy dostęp do premiera, ale czy to wystarczające kwalifikacje? – Nie wiem. Niejasna jest  kandydatura Władysława Kosiniaka-Kamysza na ministra Pracy.  Trzydzieści lat to chyba nie jest wystarczający atut. Teoretycznie ten resort  to domena PSL, ale odpowiedzialność za pomyłkę spadnie na szefa rządu. Michał Boni jako minister administracji i cyfryzacji oraz Joanna Mucha jako minister Sportu nie powinni budzić emocji, choć na czele resortu sportu nie przypominam sobie nikogo tak dobrego jak Włodzimierz Reczek.

Tusk pozostaje niekwestionowanym arbitrem.  Grzegorza Schetynę przewiduje podobno na szefa Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu – stanowisko ważne, ale dla niego to ewidentny boczny tor. Pozwoli mu zdobyć doświadczenie w sprawach zagranicznych, co może mu w przyszłości pomóc w walce o wysokie stanowisko – jeżeli tę przyszłość będzie miał.

Tusk ponownie obejmuje władzę. Cztery lata temu miał przeciwko sobie silną opozycję, ale dobrą sytuację gospodarczą, teraz odwrotnie – w kraju „nie ma z kim przegrać”, przynajmniej do czasu ewentualnej katastrofy gospodarczej (odpukać!), ale widmo krąży po Europie. Kurs Tuska na dalszą integrację jest słuszny, bo kryzys minie, a Europa może nam uciec. Ale to,  co dzieje się w Europie, jest tak nieprzewidywalne, że cała zręczność Tuska może nie wystarczyć. Bomba poszła w górę, ale gonitwa rozgrywa się jak gdyby w ciemności – łatwo się potknąć.