Pożar w Europie
W 1976 roku Mieczysław Rakowski był z kolejną wizytą w RFN, gdzie zjadł kolację z byłym kanclerzem Willy Brandtem. Po spotkaniu Rakowski był zaniepokojony, że Zachodnia Europa się jednoczy, a Polska pozostanie poza Europą, wtedy Moskwa umocni swoje panowanie w regionie. Dzisiaj, 35 lat później, sytuacja jest podobna , Polska – i słusznie – kurczowo trzyma się Europy, choć są innej natury. Jeżeli dobrze usłyszałem przez radio, to ekonomista, dr Grabowski porównał sytuację w Europie do pożaru w budynku. Parter już się pali, a kraje, które są wyżej, mają do wyboru – albo skakać (w nieznane), albo uciekać na wyższe piętra, gdzie ogień i tak je dosięgnie.
Dobrego wyboru nie ma – skaczemy, bo w przeciwnym razie – zginiemy. Skok nie jest przyjemny, oznacza dalsze ograniczenie tradycyjnie rozumianej suwerenności, płacenie za cudze błędy (zarówno twórców euro, jak i tych, którzy systematycznie oszukiwali Europę). Ale trzeba pamiętać, że Europa wykupiła Polskę z cywilizacyjnego zaniedbania i skutków absurdalnej gospodarki. Dzisiaj Polska musi z jednej strony okazać wielkoduszność wobec tych państw członkowskich, które w dużym stopniu podważyły zaufanie do projektu europejskiego, jak i liczyć na zaufanie ze strony Francji, Niemiec, tych, którzy będą współdecydować o miejscu takich państw jak Polska – czy będziemy się w Unii liczyć, czy też będziemy czerwoną latarnią unijnego pociągu. Jeden z działaczy PiS straszył dzisiaj, że niezależność Polski w zjednoczonej Europie może przypominać niezależność stanu Indiana w USA, lub Bawarii w RFN. Mnie to nie przeraża. Zwłaszcza podoba mi się Bawaria. Polska – Bawarią Europy? A co w tym strasznego?
Wystąpienie min. Sikorskiego rozumiem jako dramatyczny apel „Ratujcie siebie i nas!”. Intuicja mi podpowiada, że szczyt Unii 8/9 grudnia, na koniec polskiej prezydencji, podejmie decyzje w słusznym kierunku, tj. pogłębiając integrację, powiększając kompetencje czynników unijnych, stawiając kolejny krok w kierunku federacyjnym, ale wszystko to może być za mało.
Na razie prawicowa część opozycji nie zaproponowała innej, swojej polityki wobec Unii, zamiast tego odmienia na wszelkie sposoby słowa „suwerenność, patriotyzm, zdrada, Trybunał Stanu” etc. Słusznie ktoś przypomniał na naszym blogu słowa Leszka Millera: Kaczyński uparcie znosi chrust do ogniska, którym chce podpalić polską rację stanu.
Zamiast programu będzie Marsz Niepodległości 13 grudnia. Oczywiście, każdy ma prawo demonstrować, ale inicjatywa PiS ma cele inne niż Niepodległość: przede wszystkim przykryć bezradność w sprawach europejskich, pokazać dysydentom ze Sprawiedliwej Polski jakie tłumy pójdą za partią Kaczyńskiego, zakrzyczeć kolejny rozłam w PiS, demonstrować przeciwko Jaruzelskiemu, Kiszczakowi, Tuskowi, Sikorskiemu oraz innym zdrajcom. Jest to zabieg, delikatnie mówiąc, obrzydliwy, przy pomocy którego dyskredytuje się zarówno autorów stanu wojennego, jak i jego przeciwników. To jest postępowanie niegodne. Chociaż zainteresowani się nie obrażą – Jaruzelski jest przekonany, że ratował Polskę przed inwazją z Moskwy, a Tusk, że stara się ocalić Polskę w Europie. A co stara się wynieść z pożaru Jarosław Kaczyński? – Siebie.