Stankiewicz mówi Kaczyńskim
Nie wszystkim jest znany dorobek Ewy Stankiewicz, dziennikarki „Gazety Polskiej Codziennie”, autorki filmów dokumentalnych, współzałożycielki „Solidarnych 2010”, kata i ofiary Stefana Niesiołowskiego. Ewa Stankiewicz jest nie tylko dziennikarką. Jest bojowniczką, aktywistką polityczną, gorącą orędowniczką telewizji Trwam, uważa ona Polskę za kraj okupowany przez reżim Tuska i złowrogi układ. Nie dziwi mnie, że zmierzała do zwarcia z posłem Niesiołowskim, który z kolei niepotrzebnie dał się sprowokować. Oto fragmenty jej wypowiedzi w dyskusji na łamach poważnego skądinąd, konserwatywnego rocznika filozoficznego „Teologia Polityczna” (nr 6/2012), który się właśnie ukazał.
„Język dzisiejszej polityki jest absolutnym językiem propagandy, i to bardzo świadomym. Katastrofa (smoleńska) to bardzo dokładnie obnażyła, natomiast to jest proces wieloletni, bardzo groźny, bo to znacznie skuteczniejsza propaganda niż ta w stanie wojennym. Dlatego, że wtedy nie było pozorów dyskusji. Wtedy było wiadomo, że telewizja kłamie. Teraz są pozory dyskusji. Że jest ileś tam telewizji, że one są niezależne, że są prywatne itd. Ta choroba (…) grozi reżimem. Wydaje mi się, że w takim państwie w tej chwili żyjemy. I nie są to słowa zbyt ostre. Ten język propagandy nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. (…) Na jednym z murów pod warszawską starówką jest napis: ‘Michnik morduje powtarzaniem’. Coś w tym jest…
…to jest tyrania mniejszości. To tyrania manipulacji establishmentu, który ma w rękach media.
…Ta dyskusja jest ustawiona. Także jeżeli chodzi o pochodzenie mediów, które reprezentują konkretne interesy. Wiadomo, że media to są wielkie pieniądze, że powstawały w 1989 roku, gdzieś te kariery się kształtowały.
…To, co się wydarzyło po katastrofie, sposób postępowania rządu polskiego po katastrofie, demonstracyjna nieudolność czy wręcz niechęć do wypełnienia swoich podstawowych obowiązków, to był bezkarny akt niszczenia państwa, niezwykle szkodliwy przekaz dla młodych pokoleń.
…Postawa rządu po katastrofie wpisała się w tę cywilizację wschodnią, takiej dziczy, i wdrukowała w kolejne pokolenia młodych Polaków pewien zły standard postępowania, pewną normę moralną opartą na bardzo niezdrowych zasadach”.
Przytoczone fragmenty, np. ten o mediach, które powstały w 1989 roku (czyli wyrosły z PRL), o pieniądzach, (- Jeżeli ktoś ma pieniądze, to skądś je ma – jak mówił prezes PiS), o karierach, które „gdzieś się kształtowały”, są jak gdyby wyjęte z ust Jarosława Kaczyńskiego. „Wschodnia dzicz” to wkład własny autorki. Całość do przeczytania w „Teologii Politycznej”, str. 97-99. Przyjemnej lektury!
.
PS. S-21 (15 V godz.3.17): Coś się Pani (-u) pomyliło. Wiktor Herer i Zdzisław Sadowski NIE „BYLI” w latach 40 ub. wieku oficerami śledczymi MBP, jak Pan (i) utrzymuje. Tylko Herer był oficerem i przesłuchiwał aresztowanego studenta Sadowskiego. Potem obaj zostali profesorami ekonomii, ale to jedyne co ich łączy. Pisanie o prof. Sadowskim, że był oficerem śledczym to błąd i kalumnia. Proponuję, żeby Pan(i) przeprosił Profesora.