Nie wiedziałem
Nie wierzę w tłumaczenie „prawą ręką do lewego ucha”, to znaczy, że „afera rolna” jest korzystna dla Platformy, ponieważ osłabia PSL, i tym samym partia Pawlaka będzie mniej skuteczna w blokowaniu reform. To rozumowanie pokrętne. Ujawnione nadużycia (przynajmniej etyczne) w spółkach Skarbu Państwa stanowią argument na rzecz tych, którzy utrzymują, że państwo polskie jest słabe, skorumpowane, że jest rozkradane przez kolesiów. Czyli punkt dla PiS. Smutne jest to, co czytamy o zarobkach p. Śmietanko i spółki, a także o zatrudnianiu pociotków i przyjaciół partyjnych. Rysuje się z tego smutny obraz, trudno na to nie zareagować inaczej niż z niepokojem.
Jarosław Kaczyński żądając z tego powodu ustąpienia premiera oczywiście przesadza, dla leadera partii opozycyjnej każdy powód dymisji premiera jest dobry, ale coś jest na rzeczy. Donald Tusk wziął na siebie odpowiedzialność polityczną, jednak – mówi – sygnały, że źle się dzieje w królestwie PSL, do niego nie dotarły. Nie brzmi to przekonująco.
Po pierwsze, od dawna wiadomo, że spółki Skarbu Państwa to łakomy kąsek dla polityków oraz ich przyjaciół. Tutaj nie można pozwolić sobie na nieuwagę.
Po drugie, każde dziecko wie, że PSL umie się pożywić na koszt państwa. Tutaj nie można sobie pozwolić na nadmierne zaufanie. Powinna obowiązywać zasada „ufaj, ale sprawdzaj”.
Po trzecie, nie tak dawno premier Tusk powiedział w prokuraturze, że nie orientował się w szczegółach przygotowań wyjazdu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Katynia w 2010 roku. Dla każdego, kto znał napiętą atmosferę na linii premier – prezydent, ówczesna niewiedza premiera o tym, co się działo w tych newralgicznych dniach, (zbliżało się spotkanie z Putinem w Katyniu!), musi wydać się dziwna.
Po czwarte, odpowiadając w obu sprawach w duchu „nie wiedziałem”, premier naraża na krytykę siebie i swoich współpracowników.