Jeden wielki PZPN
Atmosfera taka, jak gdyby rozlał się kubeł z nieczystościami. Władysław Serafin nagrał swoją rozmowę z byłym przewodniczącym Agencji Rynku Rolnego. Nie pierwszy raz odsłonięta została stajnia Augiasza. Już sam fakt nagrania jest żenujący. Świadczy o braku zaufania, o tym, że jedni kopią dołki pod drugimi, wiedzą o nagannych praktykach i o korupcyjnych pomysłach i tę wiedzę wykorzystują przeciwko sobie, a nie dla dobra publicznego. Nagrywanie, czy to rozmów posła Lipińskiego z posłanką Begerową, czy wśród działaczy PSL, ujawnia poziom tych ludzi, delikatnie mówiąc, smutny. Człowiekowi wydaje się, że politycy, parlamentarzyści, to osoby na poziomie. Tymczasem zewsząd , w tym iż z taśm wynika, że nie brak prostactwa. Ujawniane taśmy odkrywają prawdę o życiu politycznym, o niskich celach i metodach. Co innego, gdy człowiek nagrywa rozmowę czy wydarzenie i oddaje nagranie prokuraturze, co innego gdy korzysta z tak zdobytego materiału dla własnych celów. Wszystko inne (włącznie z trwającym pół roku własnym śledztwem „Gazety” w sprawie Rywina) to już „szara strefa”. Ujawniane taśmy zniechęcają do polityki, do udziału w życiu publicznym
Ogłoszona przez „Gazetę Wyborczą” lista zatrudnionych w Mazowieckiej Jednostce Wdrażania Programów Unijnych, gdzie aż roi się od osób związanych z Platformą Obywatelską, woła o pomstę do nieba. Wszak to jest tylko jeden przykład. Nawet jeżeli wszystkie partie mają na sumieniu podobne dokonania, to w przypadku Platformy budzi to szczególny niesmak, zwłaszcza tych, którzy pokładali w niej nadzieję. Wszak to premier Tusk mówił kilka dni temu, w kontekście taśm Serafina, o przyzwoitości. Walkę o przyzwoitość Platforma powinna prowadzić przede wszystkim we własnych szeregach, i u swojego koalicjanta.
Na tym tle mniej istotne jest, kiedy premier powoła ministra rolnictwa, a także do której partii będzie należał ten resort. Jak usunąć prywatę i partyjnictwo z życia publicznego – oto jest pytanie. Liczenie na elementarną przyzwoitość i powściągliwość ewidentnie nie wystarcza. Cale szczęście, że istnieją wolne media, ale to za mało. Opozycja, przede wszystkim PiS, od lat grzmi na temat korupcji, układów, zawłaszczania państwa, ale ujawniane po kolei afery nie są wystarczającym ostrzeżeniem. Często mamy do czynienia z łamaniem zasad przyzwoitości, a nie z łamaniem prawa. Powołanie niezależnej (?) komisji do zatwierdzania kandydatur do zarządów czy rad nadzorczych spółek państwowych to krok we właściwym kierunku, ale byłoby lepiej, gdyby skład komisji zatwierdzał Sejm, a nie żeby było z góry wiadomo, że na jej czele stanie jeden z najbardziej zaufanych ludzi Donalda Tuska – Jan Krzysztof Bielecki.
Chętnie bym widział, jak partie polityczne (zwłaszcza te u władzy) stawiają przed swoim sądami partyjnymi osoby, które łamią normy przyzwoitości politycznej. Kiedyś Tusk z powodu tego typu sprawy rozstał się z Zytą Gilowską. Czyżby od tamtego czasu wszystko było w porządku? Czasami wydaje się, że Polska to jeden wielki PZPN.
I jak tu mieć zaufanie do polityków, jeśli b. minister Grad ma na nowym stanowisku zarabiać 110 tys. złotych miesięcznie. Zawsze kiedy się kwestionuje tak wysokie zarobki, pojawia się argument, że sektor prywatny oferuje mu więcej. Skutek: najlepsi idą do sektora prywatnego. Najgorsi zostają w PZPN. Ręce opadają.