Za wcześnie na Kleibera
Kilka dni temu, podczas popołudniowej rozmowy u Grzegorza Chlasty, w Radiu TOK FM, zastanawialiśmy się z Cezarym Gmyzem, dlaczego mimo ewidentnych problemów, Platforma nie spada na łeb i na szyję w sondażach. Moim zdaniem jednym z powodów jest brak innej niż Tusk indywidualności na stanowisko premiera. Schetyna nie wydaje się poważny i nie cieszy się wystarczającym poparciem. Gowin przeżywa ciężkie dni. A poza Platformą? PiS ma tylko prezesa, może jeszcze Zytę Gilowską, ale brak tej partii wystarczającego poparcia, nawet z PSL. Waldemar Pawlak nie cieszy się wystarczającym poważaniem i nie ma nic nowego do zaproponowania. Miller? Palikot? – Wolne żarty.
Dobrym kandydatem byłby prof. Michał Kleiber, którego nazwisko od czasu do czasu powraca, jako kandydata na szefa rządu ekspertów, gabinetu przejściowego, technicznego. Bardzo cenię prof. Kleibera, uczonego, szefa Polskiej Akademii Nauk, byłego sportowca, człowieka dużego formatu, aczkolwiek nie zawsze się z nim zgadzam (dopuszczał możliwość udziału zagranicznych ekspertów, czy powołanie międzynarodowej komisji w sprawie katastrofy smoleńskiej – ja byłem innego zdania). Profesor umie się dogadać z prawicą i z lewica, ma doświadczenie polityczne, był ministrem w rządzie prof. Belki, potem doradcą prezydenta Kaczyńskiego. Jako szef rządu byłby człowiekiem właściwym, ale na razie to jest po prostu nierealne. To są rojenia posła Palikota. Marzy mu się konstruktywne votum nieufności, poparte przez PiS, PSL, Ruch Palikota, SLD. Krok taki, gdyby się powiódł, byłby fatalny, gdyż powstałby rząd krótkotrwały, sezonowy, bez programu, bez poparcia, niestabilna scena polityczna rozleciałaby się do końca. A przed nami kryzys, na który skłócony rząd byłby najgorszym lekarstwem.
Trudno także zakładać, że Platforma dobrowolnie odda władzę. Nawet jeżeli PSL poprze wniosek o utworzenie sejmowej komisji śledczej w sprawie Amber Gold (czytaj: w sprawie Donalda i Michała Tuska), to koalicja rządząca się nie rozpadnie. Pawlak może poprzeć powołanie takiej komisji, żeby umocnić swoją pozycję w koalicji rządzącej, we własnej partii przed wyborami lidera, pokazać zdolność koalicyjną PSL, puścić oko do PiS… Dalej się jednak nie posunie, gdyż to oznaczałoby przyspieszone wybory, a tego PSL – cały czas na granicy progu wyborczego – boi się najbardziej. Dlatego czas na premiera Kleibera jeszcze nie nadszedł.