Sądny dzień
Granda w biały dzień – tak można nazwać fakt, że mecz piłkarskiej reprezentacji Polski z Czarnogórą nie był transmitowany przez TVP. Przy czym od razu zaznaczam, że nie mam pretensji do TVP i do prezesa Juliusza Brauna. Mam żal do polityków „w ogóle”, czyli do nikogo. Minęły 23 lata od upadku „systemu”, od pięciu lat władzę sprawuje niepodzielnie Platforma Obywatelska (plus PSL) – i co? I nic. Przyszłość telewizji publicznej pozostaje niejasna, wpłaty abonamentowe spadły, m.in. z winy premiera Tuska, który już dawno i bez sensu zapowiadał ich likwidacje, a efekt jest taki, że jedno z najbardziej popularnych widowisk, czyli mecz reprezentacji, nie zostało pokazane. Być może prezes Braun postąpił słusznie – TVP w obecnym stanie finansów nie stać na transmisję, może pośrednicy i właściciele praw (PZPN?) chcieli złupić TVP, ale wyszło jak najgorzej. Przy okazji sprawa „ustroju” TVP wróciła na porządek dzienny i nic nie wskazuje na to, żeby miała znaleźć szybkie rozwiązanie. Jeszcze trochę, a znikną Wiadomości. To jest przede wszystkim wina rządzących.
Z innych spraw – prezes Kaczyński zwołuje na 24 bm konferencję ekonomistów, którzy mieliby dyskutować o przedstawionym kilka dni temu programie społeczno-gospodarczym PIS. Nie ma w tym niczego złego, poza tym, że (a) chodzi o dobrą minę do złej gry, bo wielu ekonomistów oceniło już propozycje PiS jako nierealne, i (b) wśród zaproszonych gości nie ma m.in. Marka Borowskiego – ekonomisty z dużym doświadczeniem publicznym, którego prognozy tradycyjnie należały do najlepszych, dalej prof. Witolda Orłowskiego – jednego z najbardziej znanych ekonomistów, kiedyś doradcy prezydenta, no i wreszcie Vincenta Rostowskiego – urzędującego ministra finansów.
Jeżeli zaproszeni uczestnicy przyjdą i będą dyskutować, to OK., może prezes dowie się więcej o swojej opozycji, może pojawi się jakiś pomysł dla dobra ojczyzny. Tym nie mniej inicjatywa konferencji ekonomistów pachnie na odległość pi-arem. Dyskusja ekonomiczna w Polsce toczy się bez przerwy, ekonomiści mają się gdzie wygadać i wypisać. Rzecz w tym, że PiS jest w trakcie kolejnej zmiany wizerunku – teraz ma być poważną alternatywą dla rządzących, kompetentną, rzeczową, która zamiast Smoleńska na plan pierwszy wysuwa podatki, dodatki, politykę pro-rodzinną etc. Ta konferencja najbardziej potrzebna jest PiS-owi.
Z innych spraw warto zwrócić uwagę na „przeprosiny” Rafała Ziemkiewicza pod adresem Kamila Durczoka. Z artykułu „Zaczynam od siebie” (Rz.) można się domyśleć, że Ziemkiewicz napisał felieton, w którym twierdził, że Kamil Durczok prowadził program w stanie nietrzeźwym, „urżnięty”. Durczok oddał sprawę do sądu i widocznie sprawa przybrała dla Rz. zły obrót (zeznawali świadkowie wydarzenia), skoro poczuł się zmuszony przeprosić znanego dziennikarza TVN (wiadomo, TVN – filar układu, Durczok – jeden z filarów TVN, czyli …).
Radzę przeczytać „przeprosiny” Ziemkiewicza. Najpierw dostaje się Durczokowi (ciąga po sądach, a mógł zatelefonować), Ziemkiewicz ma szacunek” dla „Kamila”, pretensje o użycie słowa „urżnięty” przypominają pretensje Michnika, co jest ze strony Ziemkiewicza najgorszą obelgą, tłumaczy się, że miał na myśli stację, a nie Durczoka itd. itp. Dopiero w ostatniej, piątej szpalcie, pada słowo „przepraszam”. „Skoro było inaczej, przyjmuję to do wiadomości, przepraszam i wyciągam rękę do zgody”. Szkoda, że Ziemkiewicz od razu nie przeprosił Durczoka, albo nie uczynił tego na pierwszej rozprawie, a czyni to dopiero teraz i to półgębkiem.
Pisze Ziemkiewicz: „Jak każdy, czasem się mylę i przyznać się do tego nie jest niczym hańbiącym. Ale oszczerstwo jest mi najgłębiej obce”. Zapewne tak jest, jak zapewnia Rz., ale czymże jest oszczerstwo, jeśli nie oskarżeniem znanego dziennikarza, gospodarza programu, że przychodzi do studia „urżnięty”. Dla mnie cała sprawa to jeszcze jeden dowód, że w takich wypadkach należy iść do sądu.