NARODOWA NA NARODOWYM

Zupełnie nieoczekiwanie, w meczu z Anglią piłkarze uratowali honor Polaków. Zgorszony bałaganem wokół Stadionu Narodowego i wydarzeniami poprzedniego dnia, niejeden kibic zasiadał przed telewizorem myśląc: „Teraz jeszcze Anglicy dadzą nam łupnia i będzie po wszystkim”. Tymczasem stało się odwrotnie. Według wszelkich znaków na Ziemi i na niebie, od strony organizacyjnej wszystko miało być na medal: nowy, piękny stadion, który zdał egzamin podczas Euro 2012, doświadczona już obsługa, złota polska jesień, wielkie widowisko – mecz reprezentacji narodowej z reprezentacją ojczyzny footballu i wielu innych sportów. Wszak nie bez powodów wiele terminów sportowych narodziło się w Anglii – net, out, fair play, knockdown, goal, sprint i aż dziwne, że maraton nie narodził się w tym kraju.

Aż tu rzeczywistość sprawiła nam zimny prysznic. Dziesiątki tysięcy kibiców z kraju i z zagranicy, miliony telewidzów, piłkarze i Bóg wie kto jeszcze – doznali ogromnego zawodu. Trudno opisać zwłaszcza rozgoryczenie ludzi, którzy przyjechali do Warszawy z całego kraju i z zagranicy. Teraz mnożą się pytania i szukanie winnych. Czy Polacy nie znają prognozy pogody? Czy to możliwe, że murawa była nieodpowiednia? Że nie było drenażu? Że nikt nie był winien?
Wypisałem kilka tytułów z Onetu:

Dach stadionu był zamknięty. Decyzje o otwarciu pod jął PZPN. (A jednocześnie inne źródła podają, że PZPN żąda odszkodowania od FIFA).

Chcieliśmy otworzyć dach. NCS się nie zgodziło.

Delegat UEFA: Zabrakło wyobraźni, nikt nic nie zrobił.

Jan Tomaszewski: Śmierdziało gnojem.

Rekord głupoty. Schrzanili przewagę (jaką podobno dawało mokre boisko polskiej drużynie).

Teraz trwa wzajemne przerzucanie odpowiedzialności – poseł Kalisz mówi, że stadion był w gestii FIFA i to ona, a konkretnie jej delegat (ze Słowenii) podejmowała decyzje, a prezes PiS i jego rzecznik poseł Hoffman twierdzą, że wszystkiemu winien rząd z Tuskiem na czele. Faktycznie, miałem jedno skojarzenie podobne do opinii Kaczyńskiego: w kraju, w którym premier jest pasjonatem piłki nożnej, w kraju orłów i orlików – taka kompromitacja. Nie sądzę, że strona polska, w tym NCS i minister sportu mieli dziś czyste sumienie. że zrobili wszystko, co w ich mocy, żeby to, co miało być piłkarską ucztą, nie stało się żałosnym widowiskiem. Jeżeli premier Tusk „ustali winnych i wyciągnie konsekwencje”, to będzie to tylko działanie w stylu Putina.

Bez względu na to, co zostanie ustalone w zakresie winy, w świat poszła jak najgorsza opinia: fiasko meczu w Polsce, Polacy nie potrafią, polski bałagan, eliminacyjny mecz mistrzostw świata to dla Polaków zadanie zbyt trudne, wiadomo – przedsionek Azji.  Nikomu nie będzie się chciało dochodzić, ile w tym winy FIFA, PZPN, Tuska, Muchy, rządu, Anglików, Polaków  etc. Utrwali się tylko stereotyp Polnische Wirtschaft, Polish joke. Stereotyp nie całkiem bezpodstawny, który nie raz doprowadził do prawdziwych katastrof i tragedii. Nie wypada ich nawet przy tej okazji wymieniać…

Na szczęście nie został potwierdzony inny stereotyp – że dla Polaków nawet kopanie piłki jest za trudne,  nie wykorzystali nawet szansy, jaką było Euro rozgrywane w naszym kraju,  potrafią wygrać tylko z San Marino. Dzisiaj polska drużyna rozegrała całkiem równorzędny mecz z niezbyt dysponowanymi Anglikami. Umieją grać (nie tak jak Brazylijczycy czy Hiszpanie, ale jednak…), byli zmotywowani, waleczni, stworzyli kilka niebezpiecznych sytuacji pod bramką angielską, wytrzymali do końca, pokazali, że Polak potrafi. Całkiem nieoczekiwanie piłkarze uratowali honor Polaków.