Katastrofa warszawska
Katastrofa warszawska 11 listopada 2013, podobnie jak wiele innych katastrof, nie miała jednej przyczyny, ani jednego winnego, tylko wiele źródeł. Jednym z nich jest bezkarny i rozpanoszony bandytyzm, lub po prostu schamienie, brak kultury na stadionach i na ulicach. Pomiędzy kibolami, którzy skandują „Tusku matole…”, a „elitą”, która buczy przeciwko marszałkowi Senatu i premierowi na cmentarzu, nie ma większej różnicy.
Doszło do tego, że profesorowie ( w tym także z „salonu”) wymyślają sobie w radiu od chamów. (Na marginesie: indywidualnym zwycięzcą 11 listopada byłby Donald Tusk za udział w Biegu Niepodległości, gdyby nie fakt, że to podległy mu minister i policja dali plamę). Zwalanie wszystkiego na bandytów nie wyczerpuje jednak sprawy. Gdy bowiem bandyci okradną bank, to sprawdza się, jak bank był chroniony. Policja i władze nie są bez winy, czego rzecznik Graś (w „Kropce nad i”) nie chciał przyznać. Także minister Sienkiewicz u Janiny Paradowskiej w Radiu TOK FM brzmiał raczej zadowolony z siebie, mówił, że wokół sprawy panuje lekka histeria, po raz pierwszy została przekroczona pewna bariera cywilizacyjna, nie przesadzajmy…
Innym źródłem katastrofy warszawskiej są ci, którzy sączą nacjonalizm, model katolickiego państwa narodu polskiego, gdzie nie ma miejsca na tęczę, a także szerzą ksenofobię, w tym rusofobię. To ich wychowankowie rzucali race na teren ambasady i spalili tęczę. Rzucili Putinowi piękny prezent. Akurat kiedy Polska aspiruje do roli lidera polityki wschodniej UE i stara się wyłuskać Ukrainę z orbity Kremla, pseudo-patrioci z Belwederskiej ciskają kamieniami w obcą placówkę dyplomatyczną i Polska musi przepraszać.
Kolejnym źródłem katastrofy są władze odpowiedzialne za porządek i bezpieczeństwo. Nie wszystko w zachowaniu bandytów można było przewidzieć, nie sposób pilnować każdego drzewka i samochodu, ale tęczę, squat i ambasadę – tak. Zwłaszcza ambasadę. Wiem, że mądry Polak po szkodzie, więc nie będę się pastwił nad winnymi, nie domagam się kar, ale winni – są i powinni się wypowiedzieć.
Kolejnym źródłem katastrofy jest niska kultura polityczna. W wielu krajach mają miejsce głębokie podziały, np. w USA kampania wyborcza Republikanie – Demokraci bywa brutalna, poza tym rasizm i dyskryminacja nie były temu społeczeństwu obce, podobnie we Francji, ale święto państwowe jest święte, a kiedy prezydent przemawia na Kapitolu – izba jest pełna, opozycja nie bojkotuje głowy państwa. W Polsce prawicowa opozycja wymyśla prezydentowi od Komoruskich, a premier ma według niej krew na rękach. Trwa nieustanne podburzanie i kampania nienawiści przeciwko demokratycznie wybranym władzom. W Polsce żyją dwa narody – jak pisała Maria Dąbrowska, jesteśmy na siebie skazani – jak twierdzi Michnik.
Dalszym źródłem katastrofy warszawskiej jest słabość państwa. Szkoła, służba zdrowia, koleje, policja – wszystko to słabuje, więc nie każdy żywi wobec nich respekt.
Ważną przyczyną katastrofy jest zgoda na kominiarki. Kiedyś, jeszcze nie tak dawno, kominiarki były atrybutem gangsterów, którzy napadali np. na banki. Teraz jest to element stroju „ manifestantów” i kiboli, gwarantujący anonimowość i bezkarność przestępcom. Wiadomo, że zakaz zasłaniania twarzy w miejscach publicznych budzi wątpliwości, nie rozwiązuje w pełni problemu, ale moim zdaniem niczego lepszego nie wymyślono i należy do tej idei wrócić, zakaz uchwalić i go egzekwować.
Jest jeszcze Kościół, który mógłby powiedzieć tak – tak, nie – nie. Choćby na Placu Zbawiciela. A Kościół milczy. Tęcza może kogoś gorszyć, ale żeby zaraz podpalać?