Olaboga – czas na bloga!
Na początek nowego sezonu – coś lekkiego. Polecam artykulik „Pusty szalet na placu” („Gazeta Stołeczna”). Na warszawskiej Pradze z dużym rozmachem (22 mln zł) odnowiono plac Szembeka – ważny węzeł komunikacyjny i handlowy.
W ramach renowacji na placu stanął pawilon z obszerną kondygnacją podziemną, 86 m.kw. Początkowo miała się tam mieścić toaleta, ale przewidywany koszt zatrudnienia 1 osoby, 40 tys. zł rocznie, okazał się ponad siły samorządu.
Postanowiono więc lokal przeznaczyć na gastronomię. W przetargu wziął udział jeden uczestnik, który z czasem się wycofał. Powody: zbytnie „upolitycznienie” miejsca (radni PiS krytykowali kosztowną renowację) oraz brak zgody na otwarcie ogródka piwnego, ponieważ nie pozwalają na to warunki obowiązującej jeszcze przez dwa lata gwarancji na kamienny bruk. Ostatecznie podziemie ma być przeznaczone na miniaturowe muzeum bitwy pod Olszynką Grochowską!
Sytuacja typowa. Proza życia i wygoda mieszkańców (jedzenie, picie, toaleta) ustępuje muzeum jeszcze jednej bitwy.
Jak tak dalej pójdzie, będziemy mieli więcej izb pamięci niż knajp i toalet. Niczego nie ujmując bohaterskim uczestnikom Powstania Listopadowego, a szczególnie bitwy o Olszynkę, oraz jej dowódcom (zresztą skłóconym), Michałowi Radziwiłłowi i Józefowi Chłopickiemu, nie każde miejsce nadaje się na izbę pamięci i bywają potrzeby bardziej naglące niż refleksja historyczna.
Te potrzeby będzie można zaspokoić w odnowionej bramie czy w krzakach, podczas gdy refleksja patriotyczna wymaga odpowiedniej oprawy. Trudno, żeby miała miejsce w toalecie.
Słuchając opowieści przewodnika czy nauczycielki i oglądając wystawę, trzeba będzie ratować się suchym prowiantem (polecam wojskowe suchary) lub przestępować z nogi na nogę. Na placu Szembeka, tak jak na każdym kroku, poezja (dwa Noble) góruje nad prozą, a przeszłość nad współczesnością.