Trójskok kulturalny
Może nadmiar polityki, może oczekiwanie na Oscary spowodowało, że wykonałem trójskok w kierunku kultury (film, teatr, książki). Oto, co ostatnio widziałem i czytałem.
KINO: Rosyjski film „Lewiatan”, reżyser (a chyba i autor scenariusza) Andriej Zwiagincew. Musiałem obejrzeć „Lewiatana”, żeby poznać głównego rywala „Idy” do nagrody za najlepszy film nieanglojęzyczny. Film rzeczywiście świetny, ale bardzo przygnębiający („Ida” też nie jest rozrywkowa, w kinach dominuje nastrój ponury).
Film opowiada o życiu w małym mieście rosyjskim, konflikt o działkę pomiędzy zwykłym obywatelem a wszechwładnym merem służy jako pretekst do panoramy społeczno-politycznej dzisiejszej Rosji. Film dołujący, ale znakomity, trochę przegadany, trwa ponad dwie godziny, przydałyby się skróty. Pod koniec woda leje się strumieniami. Ale wartka fabuła, celne obserwacje, wymowa antyputinowska, gorąco polecam.
TEATR: Glenn Berger, „W progu – czyli historia zaniechanych spodni”, doskonały monodram współczesnego dramaturga amerykańskiego w rewelacyjnym (!) wykonaniu Mariana Opani. Teatr Ateneum, Warszawa, mała scena, reżyseria (debiut) Bartek Konopka.
Znakomity tekst, bibliotekarz w małym miasteczku w Holandii usiłuje dociec, jakie były losy pewnego atlasu (i jego czytelników), który został zwrócony do biblioteki po 113 (!) latach od czasu wypożyczenia. Oglądamy podróż w czasie i w przestrzeni, od Chin do USA. Są jeszcze ludzie, którzy umieją pisać dla teatru. Marian Opania wspaniały. Satysfakcja gwarantowana!!!
Thomas Mann, „Czarodziejska Góra”, Teatr Syrena w Warszawie. Reżyseria Wojciech Malajkat. Ogromne i karkołomne przedsięwzięcie, jakim jest adaptacja jednej z największych powieści XX wieku i wystawienie jej na scenie teatru, który kojarzy się z rozrywką. Hans Castorp, Leon Settembrini, Leon Naphta i inni prowadzą dyskusje o sensie życia, wojnie, pokoju, totalitaryzmie, prawdziwy traktat filozoficzny rozpisany na pensjonariuszy najsławniejszego sanatorium w literaturze. Mimo uznania dla poszczególnych elementów przedstawienia – pozostałem obojętny. Może nie byłem przygotowany na taki wieczór.
„Mamma Mia” – szwedzki musical oparty na piosenkach zespołu „ABBA”. Teatr Roma, Warszawa. Sławny musical, grany na całym świecie. Fabuła wątła (qui pro quo przed ślubem na wyspie greckiej), muzyka świetna. Przedstawienie z dużym rozmachem (pełen kontrast do monodramu Opani), muzyka sprawdzona i znana, reżyseria: Wojciech Kępczyński (mistrz gatunku, wieloletni dyrektor Romy). Rewelacyjna Anna Sroka-Hryń w roli Dony (absolwentka Akademii Teatralnej, laureatka konkursu fundacji „Okularnicy” im. Agnieszki Osieckiej). Sukces murowany, bilety sprzedane do maja. Premierę zaszczycił obecnością prezydent Komorowski z małżonką oraz Mariusz i Bożena Walterowie, którzy przed laty sprowadzili zespół ABBA do telewizyjnego „Studia 2”. Owacje na stojąco.
KSIĄŻKI: „Na rogu Stalina i Trzech Krzyży” (wydawnictwo Iskry) – wybór 300 listów, 60 autorów, głównie pisarzy, do Jerzego Borejszy, który w latach czterdziestych ubiegłego wieku był głównym zawiadowcą kultury w PRL, zanim został odstawiony na boczny tor. Wśród autorek i autorów m.in. Nałkowska, Miłosz, Dąbrowska. Znakomita przedmowa i opracowanie prof. Grzegorza Bąbiaka. Świetne źródło wiedzy o tamtych ludziach i czasach. Sprawy prozaiczne (gdzie mieszkać, co jeść) i spory ideowe. Dylematy moralne, polityczne i artystyczne. Świetna książka dla zainteresowanych, którzy wiedzą, kto to był Borejsza.
Mariusz Urbanek, „Genialni. Lwowska szkoła matematyczna”. Nasz (tj. POLITYKI) dawny kolega redakcyjny, autor świetnych i poczytnych biografii Kisielewskiego, Brzechwy, Tuwima, Słonimskiego i innych – tym razem dał nam portret środowiska matematyków polskich we Lwowie i nie tylko, w trudnych czasach przed, w trakcie i po II wojnie światowej.
Wielkie postaci, Banach, Stainhaus, Ulam, Mazur, ich życie i praca od kawiarni „Szkockiej” we Lwowie, po prace nad bombą nuklearną w Los Alamos w USA. Sprawy poważne i tragiczne (napięcia na uniwersytetach przed wojną, okupacja radziecka i niemiecka, straty wojenne, mechanizmy karier w świecie nauki) oraz niezliczone dykteryjki i anegdoty. Czytałem z zazdrością, bo zawsze byłem beznadziejny z rachunków.