Nie ma tego złego…
W czasach początków motoryzacji mówiło się podobno (czy tak brzmiała reklama Forda?), że klient ma prawo wybrać samochód dowolnego koloru pod warunkiem, że będzie to kolor czarny.
Podobnie jest z naszą kampanią prezydencką. Jest ona tak zdominowana przez czarny PR, przez chęć zniszczenia rywala – tak że różnice merytoryczne pomiędzy dwoma głównymi kandydatami praktycznie się nie liczą. Nawet tak bezsensowna propozycja Andrzeja Dudy jak cofnięcie reformy emerytalnej nie jest przedmiotem debaty. Polityka wschodnia, obronna, podatkowa, historyczna – wszystko to leży odłogiem.
A gdy podnoszony jest jakiś temat pozornie merytoryczny, jak kwestia przystąpienia do strefy euro, czy co zrobić z „frankowiczami”, to dyskusji też nie ma – Duda łapie Komorowskiego za słowo, a ludzie prezydenta tłumaczą jak komuś mądremu rzecz tak banalną jak ta, że na razie sprawa euro nieaktualna, bo nie spełniamy warunków, ale należy do tego dążyć. I to by było tyle meritum.
W dziedzinie czarnego PR mistrzami są byli członkowie PiS, zwani dziś zielonymi ludzikami prezesa, panowie Hofman i Kurski. Obaj bardzo starają się powrócić do łask szefa partii, co wydaje się przesądzone. Szkoda, żeby tacy utalentowani politycy się marnowali.
Kurski biegał po studiach z fotografią prezydenta w szemranym towarzystwie na premierze filmowej. Zbigniew Ziobro twierdzi w TVN, że winę za przekręty w SKOK ponosi Platforma i prezydent Komorowski, bo to działo się za ich rządów. – Afera SKOK to afera Platformy i Komorowskiego – mówi.
Hofman niewinnie „zapytał” prof. Nałęcza, czy jakiś łobuz ze SKOK Wołomin jest w komitecie honorowym prezydenta (zapytać nie wolno?), za co Komorowski zaskarżył go do sądu w trybie wyborczym (moim zdaniem słusznie), co jednak prawica uznała natychmiast za ograniczanie wolności słowa.
Atak PiS idzie na rodzinę prezydenta, w tym na syna i teściów. Niestety, teść Andrzeja Dudy też został wciągnięty do kampanii (przez Newsweek), moim zdaniem niepotrzebnie.
Wygląda na to, że konferencja prasowa Prokuratury Wojskowej zorganizowana została nieprzypadkowo przed 5. rocznicą katastrofy smoleńskiej. Gdyby jej nie było, padłyby oskarżenia, że sprawa jest przeciągana, prawdziwe przyczyny katastrofy ukrywane etc.
Oczywiście ustalenia i wnioski prokuratorów nie przekonają wyznawców teorii zamachu. Dla europosła Czarneckiego polska prokuratura, obciążając winą m.in. pilotów, upowszechnia wersję gen. Anodiny. Na taki „argument” trudno odpowiedzieć. Równie trudno ocenić, jak wysoko sięga odpowiedzialność polityczna za fatalne przygotowanie i przeprowadzenie lotu (samolot pełen VIP-ów, załoga bez uprawnień itp). Czy obejmuje ówczesnego ministra obrony, premiera, Kancelarię Prezydenta, a nawet niektóre ofiary?
Co do tego pełnej zgody nigdy nie uda się osiągnąć. Dla Platformy krąg odpowiedzialnych jest wąski, dla PiS – szeroki, ale po stronie rządu. Politycy wyczyniają łamańce.
W „Siódmym dniu tygodnia” (Radio Zet) Jarosław Gowin wykonywał rozmaite figury, mówił, że co prawda on sam nie jest zwolennikiem teorii zamachowej, ale nie można jej wykluczyć (choć prokuratura dawno to już zrobiła). Krzysztof Gawkowski (SLD) z kolei opowiadał banialuki o tym, że za granicą kwestię winy w katastrofie ustala się i zamyka w „kilka tygodni” (!).
Jak dotychczas kampania uchodzi za nudną i miałką. Można się tylko pocieszać, że nie jest źle, skoro żadna współczesna sprawa nie dręczy Polaków do tego stopnia, żeby zdominować kampanię prezydencką.