Szkoda czasu

Niestety, zgadzam się ze Zbigniewem Ziobrą, że Platforma Obywatelska to nieudacznicy, którzy nawet nie potrafili postawić go przed Trybunałem Stanu.

To już nie pierwszy raz, kiedy niektórzy posłowie nie docierają do Sejmu, żeby wziąć udział w ważnym głosowaniu. Powiem więcej – ci, którzy nie stanęli na głowie, żeby głosować, zachowali się jak partacze. Platforma sama podaje opozycji argumenty. A przeciwnicy nie zasypiają gruszek w popiele.

Spośród ich wypowiedzi utkwiły mi w pamięci słowa Mariusza Kamińskiego, że prezydent spotka się z premierem i z rządem po tym, jak ten „uwiarygodni się” w najbliższych wyborach. Wiceprezes PiS, były szef CBA, skazany przez sąd za nadużycie uprawnień (wyrok jest nieprawomocny), kandydat na ważne stanowisko państwowe, jeśli opozycja wygra wybory, nie tylko nie podał się do dymisji w partii i w Sejmie, ale jeszcze ma tupet mówić, że prezydent Polski spotka się z szefową polskiego rządu, gdy ta wygra wybory. Czyli: przed wyborami jest niewiarygodna i do spotkania nie dojdzie, prezydent Duda będzie lekceważył i poniżał polską premier. Uchodźcy, zbliżająca się sesja ONZ (z przemówieniem prezydenta), ofensywa dyplomatyczna Putina, bezczelność ambasadora Rosji – wszystko to razem i oddzielnie widocznie nie zasługuje na rozmowę szef państwa – szefowa rządu.

Moim zdaniem to jest działanie szkodliwe dla kraju, co dobrze widać na przykładzie sprawy uchodźców. Przedstawiciele Polski, minister Piotrowska, premier Kopacz – prezentują stanowisko, którego nie mogły uzgadniać z prezydentem, mającym istotne prerogatywy w polityce zagranicznej. Następnie polski prezydent, ustami swojego ministra Szczerskiego, dystansuje się, odnosi się krytycznie do stanowiska Polski w Brukseli. Teraz okazuje się, że zdaniem Pałacu Prezydenckiego można było odwlec decyzję Unii w sprawie uchodźców.

W jaki sposób? Tu otrzymujemy odpowiedź mętną: trzymając się ustaleń Grupy Wyszehradzkiej, licząc na Finlandię oraz przeciągając (nie wiadomo, w jaki sposób) na swoją stronę republiki bałtyckie… Są to rachuby bezpodstawne, bo i tak wątpliwe, czy byłoby dość głosów, a jeśli jest inaczej, to profesor Szczerski, a przede wszystkim prezydent powinni dostarczyć przekonujące dowody, że można było odwlec decyzję Unii (i co dalej?).

Być może prezydent Duda wyjaśnił to prezesowi Kaczyńskiemu w czasie nocnej wizyty na Żoliborzu. To kolejny już przejaw arogancji. Takie spotkanie byłoby naturalne, gdyby prezydent wszystkich Polaków nie unikał spotkania z premierem ani zwołania rady gabinetowej, gdyby to prezes PiS złożył wizytę prezydentowi, gdyby wreszcie prezydent spotykał się także z przywódcami innych partii. Wtedy wszystko byłoby jasne. Ale pielgrzymowanie do prezesa Kaczyńskiego, nawet jeśli uznajemy go za ojca chrzestnego obecnego prezydenta, nie służy autorytetowi i „ponadpartyjnemu” charakterowi głowy państwa.

Gdyby najważniejsza była troska o Polskę, a nie o wynik wyborów, to szef państwa i szefowa rządu powinni rozmawiać m.in. na temat bezprecedensowej wypowiedzi ambasadora Rosji. Nie wystarczy wyrazić nasze oburzenie, nie wystarczy napawać się tym, że ambasador zostanie zaproszony, pardon, wezwany do MSZ, gdzie zmyją mu głowę. Trzeba jeszcze myśleć, co zrobić w sprawie Rosji, której znaczenie w obecnym kryzysie rośnie. W zamian za współpracę z Zachodem w sprawie Syrii i wojny z Państwem Islamskim, Rosja będzie wysuwała swoje oczekiwania, w tym m.in. w sprawie powstrzymania obecności militarnej USA/NATO w naszej części Europy oraz w sprawie zniesienia sankcji zastosowanych przez Zachód wobec Rosji.

O tym trzeba myśleć i rozmawiać, a nie czekać na wybory jak na zmiłowanie.