Ślepi jak kocięta
Każda władza, nawet ta wybrana demokratycznie, jest wrażliwa na punkcie opinii, jaką się cieszy w mediach, zwłaszcza zagranicznych.
Prawo i Sprawiedliwość nie jest wyjątkiem, a nawet jest szczególnie uczulone na krytykę, zarówno tę „Made in Poland”, ale przede wszystkim za granicą, którą trudno jest zdezawuować jako układ, resortowe dzieci, geny zdrady.
Tak jak przeciwnicy PiS w kraju czują się bezsilni i sfrustrowani, że do najbliższych wyborów jeszcze 3 lata, tak panowie Kaczyński, Waszczykowski i inni są sfrustrowani swoją bezsilnością wobec mediów zagranicznych, które i tak usiłują na wszelkie sposoby zdyskredytować. Bo i jest się czym przejmować.
Dzisiejsza „Bild Zeitung” – największa i opiniotwórcza gazeta niemiecka – pisze, że jest „haniebne, iż samozwańczy wybawca Polski niszczy fundamenty demokracji”. Nowa władza „ignoruje podział władz”, prowadzi „swego rodzaju czystkę etniczną” w ministerstwach, urzędach i w mediach. – Tak źle jak jest teraz już dawno w Polsce nie było – pisze komentator „BZ” i dodaje, że zdaniem Jarosława Kaczyńskiego jego krytycy nie są ludźmi dobrego pokroju, „mają zdradę w genach”.
Na naszym blogu Bart Norte (16 grudnia, godz. 10:43) przytacza komentarz publicznej rozgłośni Deutsche Welle. (Chyba jest tam i link). Dowiadujemy się, że prezes Kaczyński już w latach 2005–2007 „był katastrofą”, a w negocjacjach doprowadzał Unię Europejską „do białej gorączki”. Kaczyński nazwał opozycję, która wyszła na ulice, złodziejami. „Złodziejem jest jednak sam Kaczyński – bo kradnie Polsce demokrację. Unia Europejska powinna pomóc w jej obronie”.
Znany politolog bułgarski Ivan Krastev zastanawia się na łamach „The New York Times”, dlaczego Polska odwraca się od Zachodu. Autor pisze o ułaskawieniu i nominacji Mariusza Kamińskiego, usunięciu flagi unijnej z sali konferencji prasowych rządu i łamaniu trójpodziału władz. Po czym zastanawia się, dlaczego prymus Europy i transformacji, kraj, który tyle osiągnął, odwraca się od demokracji liberalnej. (Dochodzi do wniosku, że to szersza tendencja w Europie i dziwi się, że kilka państw pozostaje jeszcze przy liberalnej demokracji).
Jeżeli do tego dodać oznaki niezadowolenia w Polsce – uchwały wydziałów prawa i administracji UJ, UW i wydziałów prawa innych miast, Senatu UW czy sobotnią demonstrację – to rządowi specjaliści od PR mają moc roboty. W sprawie jakże krzywdzących i niesprawiedliwych opinii mediów zagranicznych obowiązuje następująca argumentacja: media zagraniczne powiązane są interesami z Polską. W Polsce nie brak Volksdeutschów, którzy donoszą na swój kraj. Na Zachodzie kwitnie propaganda antypolska, w czym mają swój udział emigranci z 1968 roku. Zachód, zwłaszcza Niemcy, nie jest zainteresowany silną, suwerenną Polską. Woli raczej kraj slaby, ponad którym można będzie swobodnie robić interesy z Rosją.
Niechętne Polsce relacje pochodzą albo od sfrustrowanych Polaków, albo od autorów zagranicznych, którzy nie znają języka i nie mają pojęcia, co się w Polsce dzieje. Najbardziej gorliwi i przenikliwi, jak minister Witold Waszczykowski, wytropili, że za krytyczną relacją CNN stoi Radek Sikorski (znajomy redaktora i częsty gość CNN), a w innych przypadkach tropy prowadzą do jego małżonki, Anne Applebaum, „powiązanej z Washington Post” (gdzie ukazał się bardzo krytyczny artykuł Diehla, wieloletniego korespondenta w naszym regionie).
O dalszych odkryciach będziemy informowali sukcesywnie, tylko proszę o niczym nie informować tych baranów z mediów zagranicznych, bo oni sami, bez naszej pomocy, są ślepi jak kocięta.