Zet wyłącza Olejnik
Dotychczas słuchałem Radia Zet raz w tygodniu, w niedzielę rano, podczas Śniadania w Radiu Zet prowadzonego przez Monikę Olejnik. Był to jedyny program w Radiu Zet, którego słuchałem (w dni powszednie słucham poranków w Radiu TOK FM).
Zasiadaliśmy z żoną do śniadania i uczestniczyliśmy duchowo w niedzielnym Śniadaniu. Nie zawsze było jednakowo smaczne (szczególnie dolegał mi „Jacek Sasin show”), ale lepszego nie było.
Niedzielne Śniadanie w Radiu Zet weszło mi w krew i nie wyobrażałem sobie, że mogę zostać go pozbawiony. Tymczasem miasto aż huczy, że Zetka złożyła znakomitej dziennikarce propozycję nie do przyjęcia, że mianowicie jej obecność na antenie zostanie zredukowana z sześciu do jednego razu w tygodniu (znikną poranne rozmowy z politykami, miałoby pozostać tylko Śniadanie).
W normalnych warunkach, gdy redakcja i dziennikarze są zjednoczeni, łączy ich wspólne dobro (ja tak mam całe życie z POLITYKĄ), można by negocjować, dziennikarz może iść na pewne ustępstwa i kompromisy, zwłaszcza że w dzisiejszych czasach istnieją pomiary słuchalności, a słupki nie kłamią.
Co jednak zrobić, gdy są wysokie, ale motywy przeciwników niskie? Dzisiaj w Polsce panują warunki nienormalne, władza po skonsumowaniu mediów publicznych i przerobieniu ich na narodowe poluje na nieposłuszne media prywatne, nie udziela im wywiadów, odcina dostęp do informacji, a przede wszystkim spółki Skarbu Państwa nie zamieszczają w nich ogłoszeń i reklam. A są to największe koncerny – Lotos, Orlen, KGHM, Tauron i inne.
Do tego dochodzi presja: chcesz żyć dobrze z władzą – to ani ty, ani twoja firma nie pokazujcie się w mediach nam niechętnych czy choćby krytycznych, niepolskich, niepolskojęzycznych. Elementami tej presji są także szkalowanie, lustracja do trzeciego pokolenia, nagonka, jakiej doświadczają dziennikarze „brudnego nurtu”, szczególnie niepokorni wobec IV RP.
Wiele wskazuje na to, że Radio Zet ugięło się pod presją „dobrej zmiany” i dbając o swoiście pojmowane dobro firmy, postanowiło rozstać się z jedną z najlepszych dziennikarek radiowych i telewizyjnych w Polsce. Ma swoje poglądy, to prawda, mogą się komuś nie podobać, wolno jej, ma swój styl, może komuś nie odpowiadać, ale mimo to wizyta jakiegokolwiek polityka w jej programie nie była dla niego łatwa ani przyjemna. Nie bez powodu Olejnik była kiedyś na „krótkiej liście” prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Jest dziennikarką wyrazistą (trudno być wybitną, będąc inną), można kwestionować jej bezstronność, strój czy dobór gości, ale nie sposób jej odmówić profesjonalizmu, świetnego przygotowania, refleksu, imponującej pracowitości czy faktu, że dla wielu młodych naszego zawodu jest wzorem osobowym. W sumie to silna i prawdziwa indywidualność. Dla firmy, która ją zatrudnia, jest lokomotywą.
W sprawie swojego odejścia z Radia Zet Monika Olejnik jest dyskretna, powiedziała tylko (i aż), że najważniejszy jest honor. Reszty możemy się domyśleć. To zła wiadomość nie tylko dla radia Zet. No bo skoro możliwe jest rozstanie z Olejnik, to kto może się czuć bezpieczny? Jej odejście to duża strata dla Radia Zet i powód do zadowolenia dla kiboli, którym śnią się szubienice.