ABC – arogancja, buta, chamstwo
Wstyd, wstyd – to uczucie, które odczuwamy coraz bardziej. Drżę z niepokoju o polskich piłkarzy i – co gorsza – polskich kibiców, zwłaszcza ich część kibolską.
Wśród kiboli nie brak chamstwa, ale kto ich ma wychowywać, kto ma im dać przykład, jeśli najpotężniejszy polityk w kraju mówi z trybuny sejmowej do opozycji: „Wczoraj broniliście złodziei, dzisiaj bronicie terrorystów”. Prezes Kaczyński lubi podkreślać, że Tusk i spółka wychowali się na ulicy, na podwórku, a on należy do inteligencji żoliborskiej. Jeżeli tak, to PiS powinien wykorzystać okres swoich rządów (może nawet 8 lat!) dla podniesienia poziomu debaty publicznej.
Przestać mówić o „unijnej szmacie”, przestać obrażać Komisję Europejską, mówiąc, że lekturę jej stanowiska (w sprawie polskiej!) można odłożyć na później, bo to jest nikogo nieobowiązujące zalecenie, zresztą uchwalone bezprawnie. Gdybyśmy mieli do czynienia z władzą, która ceni sobie poprawne stosunki w kraju, to prezydent wszystkich Polaków Duda z małżonką nie wykonywaliby afrontu wobec dużej części społeczeństwa i nie wyjeżdżali z Polski 4 czerwca, w rocznicę pamiętnych wyborów, kiedy skończył się socjalizm.
Zamiast zwiedzać Neapol i Pompeje oraz uczestniczyć w uroczystości watykańskiej, w której mógł wziąć udział inny przedstawiciel Polski, np. marszałek Sejmu lub Senatu, pierwsza para powinna była być tego dnia w Polsce, z Polakami, bo – czy się to komuś podoba czy nie – wygumkować tej daty się nie da.
Piszę całkiem serio – jeżeli panowie i panie z obozu rządzącego chcą podnieść poziom kultury politycznej, to powinni zacząć od siebie – nie dlatego, że są gorsi (na ten temat zdania są podzielone), ale ponieważ pełnią władzę i są najbardziej zdyscyplinowani. Jedno słowo prezesa wystarczyłoby, żeby ukrócić chamstwo w obozie władzy, a wtedy i opozycja byłaby zmuszona się dostosować.
Ale brak kultury to nie tylko brutalne słownictwo i absurdalne oskarżenia o „obronę terrorystów”. To także elementarne poszanowanie historii. Jakiż to wstyd dla Polski, że Niemcy upominają się o naszą, polską, historię.
Pełnomocnik rządu RFN ds. mniejszości Hartmut Koshyk (z prawicowej CSU) ostro skrytykował pokazywaną w Bundestagu wystawę „Polska i Niemcy – historia dialogu” jako „sprzeczną z kryteriami naukowymi, w tło zepchnięta została rola wolnego związku zawodowego Solidarność, a całkowicie przemilczany został jej odważny wówczas przywódca, Lech Wałęsa”. Koshyk przypomina wizytę prezydenta Wałęsy w Niemczech w 1992 roku i „wybitną rolę”, jaką odegrał w dialogu z Niemcami.
Wspomniał także o braku najmniejszej wzmianki o „okrągłym stole”, który w latach 1989-1990 miał być wzorem dla podobnej inicjatywy w NRD. Wałęsy na wystawie nie ma, ale Lech Kaczyński i Beata Szydło – są (zwłaszcza zasługi pani premier dla stosunków polsko-niemieckich są doniosłe…).
Trudno bez zażenowania czytać o takich krętactwach, o takim wykorzystywaniu historii do bieżących potrzeb rządzących. Inny przykład nonszalancji historycznej daje minister Krzysztof Szczerski z Kancelarii Prezydenta. Jeszcze kilka miesięcy temu podkreślał podstawowe różnice i sprzeczności pomiędzy naszymi państwami, mówił, że nie możemy grać w jednej orkiestrze z Niemcami, „Niemcy są po drugiej stronie” i musimy tworzyć „sojusz bez Niemiec”.
Dzisiaj, na kilka tygodni przed szczytem NATO i 25. rocznicą traktatu o dobrym sąsiedztwie, Szczerski „protestuje przeciwko tworzeniu klimatu złych relacji polsko-niemieckich”. Wczoraj – zagrożenie „niemiecką Europą”, dzisiaj – „Niemcy, nasz pierwszy partner”. Jaką wiarygodność ma mieć Polska, jeśli minister zmienia melodię i tekst z tygodnia na tydzień?
Arogancja to nie tylko „brak czasu” na zapoznanie się z dokumentem Komisji Europejskiej (min. Waszczykowski, min. Kempa, marszałek Kuchciński), potem obcesowe przyznanie, że minister zapoznał się „pobieżnie”, a marszałek odpowiada dziennikarce pytaniem: „Opinia, a jaka opinia?”. To chamstwo, które przysparza nam wrogów, taka mowa, język IV RP, to po prostu sabotaż polskiej polityki zagranicznej. Służba zagraniczna powinna polepszać, a nie psuć atmosferę wobec naszego państwa. Tymczasem przez media światowe przetacza się fala krytycyzmu wobec polityki naszego (?) rządu, która siłą rzeczy obciąża konto Polski. Spadek zaufania inwestorów do naszego kraju, do złotówki, jest ewidentny.
Na koniec – niepojęta decyzja prokuratury w sprawie gigantycznego transparentu na stadionie Legii: „KOD, Nowoczesna, GW, Lis, Olejnik i inne ladacznie (…) dla was będą szubienice”. Jeżeli to nie jest mowa nienawiści, zniesławienie, grożenie śmiercią i zwykłe zdziczenie, to ja jestem świętym tureckim.
Zdaniem pani prokurator Agnieszki Małyszki (warto zapamiętać to nazwisko; może chce zrobić karierę prokuratora Piotrowicza?) treść transparentu mogła być krytyką tych, którzy wygwizdali prezydenta na Stadionie Narodowym, pani Olejnik i pan Lis sami nie zgłosili się w sprawie (czytaj: nie poczuli się zagrożeni), wreszcie, ciągle zdaniem prokurator, bycie politykiem, osobą publiczną „wymaga większej odporności”. Ciekawe, jaką odpornością wykaże się pani Małyszka, gdy (nie daj Boże!) z powodu swoich decyzji sama stanie się ofiarą hejtu. Zamiast bronić dobrych obyczajów raduje „pana Zbyszka”.
Ciekawe także, co by było, gdyby na tym transparencie zamiast Nowoczesnej pojawili się PiS, jego prezes i Pan Zbyszek z prokuratury? Wszystko to arogancja, buta, chamstwo.