Są jeszcze sędziowie w Polsce
Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich stanowi ważne i pomyślne wydarzenie, zwłaszcza że od pewnego czasu sądy i sędziowie są ostatnim szańcem w obronie demokracji w naszym kraju.
Władza wykonawcza i ustawodawcza – skupione w rękach PiS – nie ukrywają swojej niechęci wobec trzeciej władzy, m.in. jako rzekomej zapory dla reform, „trzeciej izby parlamentu” etc. Obóz Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry nie ustaje w wysiłkach, by zdyskredytować sędziów, sądy i Trybunał – że rozpatrują mało spraw, że są leniwi, że dużo zarabiają, że wywodzą się z poprzedniego systemu, że Bóg wie co.
O ile z przejęciem i ubezwłasnowolnieniem innych filarów systemu (służba cywilna, służby, media publiczne, służba zagraniczna itd.) poszło władzy łatwiej, o tyle władza sądownicza stanowi twardszy orzech do zgryzienia. Wiele osób zatroskanych o stan demokracji patrzy z uwagą i nadzieją, jak zachowają się sędziowie, oni bowiem odgrywają ważną rolę i są bardziej chronieni od zwykłych pracowników.
Kongres Sędziów spełnił oczekiwania i dowiódł, że jeszcze niezależność nie zginęła. Oczywiście, większość sędziów nie uczestniczyła w Kongresie, ale to nie znaczy, że wszyscy są mu przeciwni. Niektórzy realizują się inaczej. Np. sędzia Barbara Piwnik, bardzo szanowana, powiedziała mi w Radiu TOK FM, iż o jej postawie decydują jej wyroki i miejsce sędziego jest w sali sądowej.
Tym nie mniej tysiąc sędziów wzięło udział w Kongresie, co stanowi wydarzenie bez precedensu. Nikt z zaproszonych władz – prezydent, premier, minister – nie przyszedł i nie skorzystał z okazji, by posłuchać, a może i przemówić. Przeciwnie – stanowisko władz i propagandy oficjalnej jest jasne: to tylko 8-9 procent wszystkich sędziów, można powiedzieć „opinia prywatna” małej części środowiska. Jednak każdy uczciwy obserwator musi przyznać, że na sali znajdował się kwiat sądownictwa polskiego, a przemówienie nestora sędziów, prof. Adama Strzembosza, na długo pozostanie w pamięci, nie tylko sędziów, ale i nas, którzy patrzymy na sądownictwo jako na okręt flagowy demokracji.
Uchwały przyjęte przez Kongres (przy minimalnej absencji lub sprzeciwie) nie pozostawiają złudzeń, że alarm z powodu zakusów na demokrację i państwo prawa jest uzasadniony, a nie jest to zachcianka „odsuniętych od koryta” zwolenników jednej gazety itp. bzdur. Kongres „z całą stanowczością stwierdza, że w dotychczasowej historii wolnej Polski sędziowie różnych szczebli sądów i trybunałów nie byli przedmiotem tak drastycznych działań zmierzających do obniżenia ich autorytetu”.
Kongres wezwał do „poszanowania wyroków TK i ich publikowania, wyraził sprzeciw wobec odmowy powołania przez prezydenta kandydatów przedstawionych przez Krajową Radę Sadownictwa, uznał to za krok w kierunku upolitycznienia funkcji sędziego oraz ograniczenia niezawisłości sędziowskiej”. Z dezaprobatą potraktowano „ustawy naprawcze” TK.
Uchwała domaga się przekazania nadzoru administracyjnego nad sądami powszechnymi i wojskowymi pierwszemu prezesowi Sądu Najwyższego, ograniczenia czynnika politycznego przy powoływaniu sędziów, także TK. „Od wielu lat obserwujemy, że władza ustawodawcza i wykonawcza podejmują działania mające na celu podporządkowania sobie władzy sądowniczej. Proces ten w ostatnim czasie uległ znacznej intensyfikacji”.
Tyle Kongres. Jego uchwały są jednoznaczne, acz łagodniejsze od wypowiedzi wybitnych sędziów i prawników, którzy uważają, że w Polsce już doszło do zmiany ustroju oraz że nasz kraj przestał być państwem prawa. Od uniewinnienia przez prezydenta – niewinnego w świetle prawa – kolegi partyjnego, poprzez ekspresowe nocne nominacje i zaprzysiężenia, niekończący się kryzys wokół TK, aż po połączenie funkcji ministra i prokuratora generalnego i ręczne sterowanie wymiarem sprawiedliwości – wszystko to uzasadnia zwołanie Kongresu i jego Uchwały. To ważny krok w kierunku umacniania społeczeństwa obywatelskiego i nie ostatni, gdyż czeka nas zgromadzenie obywateli kultury.
Nie można umywać rąk, nie wystarczy uprawianie własnego ogródka, trzeba się organizować, protestować i proponować drogi naprawy Rzeczypospolitej. Tak jak postąpili sędziowie.