Precz z Polakiem na czele Rady Europejskiej!
Wysunięcie przez polski rząd (na otwarte życzenie PiS) kandydatury Jacka Saryusza-Wolskiego na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej to „gorzej niż zbrodnia – to błąd”.
Polska, mając praktycznie zagwarantowany wybór na to stanowisko Donalda Tuska, oddaje prawie pewną wygraną praktycznie nie wiadomo komu, prawdopodobnie socjalistom, z którymi Kaczyńskiemu normalnie nie jest po drodze. Głupi wyskok z kandydaturą Saryusza-Wolskiego ma tylko jeden cel: utrącić Tuska.
Kolejny raz międzynarodowy interes Polski ma zostać złożony na ołtarzu rozgrywek krajowych. Osłabić Tuska za wszelką cenę, po to, żeby nie zagrażał Kaczyńskiemu po powrocie, upokorzyć go przed Polską i Europą – czyż to nie jest partyjniactwo w najbrudniejszym wydaniu?
Wyobraźmy sobie sytuację odwrotną – prawie murowanym kandydatem na drugą kadencję przewodniczącego RE jest Saryusz-Wolski, a może raczej prof. Legutko lub inny znany polityk PiS. Czy jest możliwa ofensywa Platformy, Nowoczesnej, Kukiza, PSL przeciwko polskiemu kandydatowi? Nie chce mi się wierzyć.
Odmawiając poparcia Tuskowi, PiS odchodzi od swojej zasady popierania Polaków na stanowiska międzynarodowe. W dodatku oskarżając Tuska niemal o zdradę interesów narodowych. No, ale mniejsza o wiarołomstwo – jakie mogą być skutki najnowszej decyzji premier Szydło?
1) Tusk mimo wszystko zostaje wybrany. Skutek: ośmieszenie Polski, która się wygłupia, torpedując własnego, silnego i popularnego polityka.
2) Saryusz-Wolski zostaje wybrany – absolutnie nierealne, rządy i państwa Unii Europejskiej są zbyt poważne, żeby z dnia na dzień wybierać między Polakami. Nikt nie uzna stanowiska przewodniczącego jako należnego Polsce. Skutek: jak wyżej.
3) Europa uznaje, że nie chce się mieszać w wewnętrzne polskie spory, kandydatura Tuska zostaje osłabiona na tyle, że wygrywa „ten trzeci”. Skutek: jak wyżej.
Żaden realny scenariusz nie jest już dla polskiego rządu dobry. Trio Kaczyński–Szydło– Waszczykowski, przy współpracy takich autorytetów jak PP. Duda, Szczerski, Legutko i inni, wyrządziło Polsce szkodę, wyłącznie z własnej inicjatywy, kierując się niskimi pobudkami. Partyjniactwo, zawiść, nienawiść są złymi doradcami i oby nie dotknęły tych, którzy je dzisiaj uprawiają. Polska na tym tylko traci.
PS Żeby jeszcze pozostać przy polityce zagranicznej. Trwa proces czyszczenia MSZ do pokoleń wstecz. Nie tylko MSZ, ale również obniżki rent, emerytur byłym funkcjonariuszom itd. wskazują na coraz ostrzejszy kurs wobec „byłych”.
Prezes Kaczyński kilkakrotnie dawał wyraz niezadowoleniu ze zbyt wolnego procesu zmian w ministerstwie. Nowy projekt Ustawy o Służbie Zagranicznej, art. 2a.1., mówi, że w służbie zagranicznej „nie może być zatrudniona osoba, która w latach 1944-1990 była współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa w rozumieniu Ustawy z 2006 roku”. Co teraz z ambasadorem w RFN, prof. Andrzejem Przyłębskim?