Nie dajmy się zwariować
„Gdyby głupota była bólem, tobyś pan wył” – pomyślałem, słuchając najnowszego przekazu PiS. Patryk Jaki oraz inni oficjele odkryli, dlaczego Europa, w tym Niemcy, nas zwalcza, dlaczego zastosowała broń atomową, czyli art. 7.1 traktatu unijnego…
Z tego mianowicie powodu, że powstająca z kolan gospodarka polska stanowi dla nich zagrożenie ekonomiczne. Tylko patrzeć, jak Polska uderzy Niemcy po kieszeni, a o to nam przecież chodzi, bo to nasz najważniejszy partner handlowy, więc trzeba mu szkodzić.
Niemcy podobno już się boją, że nasz Centralny Port Lotniczy, który budujemy (?) pod Łodzią, i centralny węzeł („hub”) komunikacyjny odbiorą im dochody, bo mamy świetne położenie geograficzne. Frankfurt (ponad 61 mln pasażerów) i Monachium (37 mln) robią już w portki ze strachu przed CPL im. Solidarności. Podobnie pękają Charles de’Gaulle (61 mln) i Heathrow (70 mln).
To argument tak śmieszny, że trudno go traktować serio. Wielkie koncerny zachodnie miałyby kazać rządom swoich państw zaatakować Polskę za rzekome naruszenie praworządności, a faktycznie za zagrożenie ich pozycji, wpływów i dochodów. Zachodni kapitał każe Merkel i Macronowi, a także Unii Europejskiej, zemścić się na Polakach za to, że ci wstają z kolan i zagrażają ich dochodom.
Bardzo bym chciał, żeby to była prawda, aczkolwiek wolę Okęcie w Warszawie niż Solidarność pod Łodzią, ale rozumiem konieczności. Lotnisko w mieście nie ma sensu ani perspektyw. Tylko dlaczego zaraz dorabiać Zachodowi antypolską maskę? Oni raczej na budowie CPL zarobią (Siemens chyba na pewno), niż stracą. Nie bardzo też wierzę, że Chińczycy to sfinansują, ale pomarzyć wolno. Przypomnijmy, że Niemcy – choć z trudem i wielkim opóźnieniem – budują ogromne lotnisko Brandenburgia, które ma spełnić podobne cele co nasze. Z tym że lotnisko Brandenburgia już stoi (acz ciągle nieczynne), zaś CPL fruwa w sferze marzeń. Niemiecka budowa przekroczyła wszelkie kosztorysy i stanowi wstydliwy aspekt działalności rządu p. Merkel. To dobre ostrzeżenie dla nas.
Zdaniem mędrców à la Patryk Jaki Niemcy czują się również zagrożone, bo podobno odbudujemy żeglugę na Odrze. Plany premiera Morawieckiego w dziedzinie żeglugi śródlądowej są ambitne. Pamiętajmy jednak, że na razie żegluga na Odrze jest „kaputt”. Utonęła z różnych powodów na różnych odcinkach, chociaż transport wodny był (jest?) najtańszy. I znów: dobrze, jeżeli Mateusz Morawiecki marzy o karierze Eugeniusza Kwiatkowskiego (COP, Gdynia). To dobrze, marzenia dodają skrzydeł. Były wielkie budowle socjalizmu, w ZSRR odwracano bieg rzek, teraz jest epoka wielkich budowli IV RP. Ale dlaczego spławna Odra miałaby być eksploatowana przeciwko Niemcom i powodować zastosowanie wobec Polski artykułu 7? Przecież takie rzeki jak Mozela, Ren czy Dunaj raczej łączą narody, niż je dzielą. Chyba że ktoś za wszelką cenę chce się rozwijać przeciwko innym, żeglować pod prąd, co jeszcze nikomu na dobre nie wyszło.
Kolejną odpowiedzią Polski na atak na naszą praworządność ma być odbudowa przemysłu stoczniowego. Niestety, transformacja rozłożyła nasz przemysł stoczniowy, co uznawane jest za błąd. Stocznie niemieckie, chińskie, koreańskie dają sobie radę, a my strzeliliśmy sobie w stopę. Ale pamiętajmy, że polski przemysł stoczniowy był chronicznie deficytowy, latami, także z przyczyn politycznych, do stoczni dopłacano, były one nastawione w dużym stopniu na potrzeby ZSRR, który się rozpadł. Utrzymywanie nierentownych stoczni miało rozładować problemy załogi.
Nie jestem specjalistą, jeżeli odbudowa przemysłu stoczniowego ma sens – OK. Ale dlaczego zdaniem ministra Jakiego ma to być zagrożeniem dla Niemiec? I powód, żeby nasz kraj stawiać do kąta za… łamanie praworządności? Może Niemcy w ten sposób mszczą się za nasze drony i elektryczne samochody przyszłości?
Wszystko to razem nie wytrzymuje krytyki. Nie drony, tylko androny.
Radosnych Świąt i głowa do góry, nie dajmy się zwariować.