Zagłada przedmiotem zazdrości

„Antysemityzm jest chorobą” – mówił ostatnio Jarosław Kaczyński. Chyba nie bez powodu poruszył ten temat. Cała w tym nadzieja, że za tymi słowami pójdą czyny, bo jak na razie nie jest w tej sprawie konsekwentny. Bez zgody Kaczyńskiego ustawa nie byłaby przyjęta w brawurowym tempie, jak gdyby chodziło o gaszenie pożaru.

I faktycznie, grunt pod autorami i sponsorami ustawy zaczął się palić. Pierwsi powinni go posłuchać ci, którzy (niekoniecznie celowo i świadomie, może z braku rozumu i wyobraźni) rozpętali kolejną odsłonę antysemityzmu. Autorzy nowelizacji ustawy o IPN, czyli członkowie rządu (m.in. Jaki?) oraz bliscy mu aktywiści frontu godności, wstawania z kolan, dobrego wizerunku Polski, Narodowej Fundacji Polski i mediów, które wypisują najgorsze głupstwa o niewdzięcznych Żydach, którzy chcą zrujnować Polskę.

Oto na przykład prof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Dudy, wystąpił w tych dniach z tezą, że antypolonizm w Izraelu bierze się z poczucia wstydu za bierność Żydów w czasie Holocaustu. To forma odreagowania – mówił. Zdaniem doradcy prezydenta Dudy Żydzi, „bodaj w podobnym stopniu jak Polacy, nie rozliczyli się z pamięcią o własnych kolaborantach”.

W odróżnieniu od prof. Zybertowicza, który swoje wątpliwe poglądy sączy do ucha prezydenta, ja nie znam na tyle dobrze piśmiennictwa izraelskiego, żeby ocenić, na ile się rozliczyli. Natomiast spotykam się nie po raz pierwszy z zarzutem bierności Żydów wobec okupanta. Żydzi pozwolili się zagonić i zamknąć w gettach, gdzie początkowo „kolaborowali”, mieli swój samorząd, policję etc., ponieważ nie mieli innego wyjścia. Pozostanie po aryjskiej stronie groziło nieuchronną śmiercią z rąk hitlerowców oraz ich pomagierów, groziło śmiercią każdemu, kto by im pomógł. Do ostatniej chwili ściskali swoje dzieci, patrzyli na głodową śmierć swoich bliskich, matek i ojców, nie mieli broni, nie mieli wsparcia, nie mieli nadziei na pomoc z zewnątrz, na zrzuty z powietrza, a świat pozostawał ślepy i głuchy na Zagładę. Po obu stronach muru nie było nadziei. Pytam prof. Zybertowicza, w jaki sposób ich duchy i szkielety mogły być aktywne – poza tym, co zrobił Szmul Zygielbojm, i poza straceńczymi bohaterami powstania w Getcie? Tysiące Polaków wywiezionych czy zastrzelonych w Związku Radzieckim też nie mogły się bronić.

W tym sporze wyraźnie widać – pisze profesor – że „Izrael walczy o to, by zbudować monopol na Holocaust, nie chce, żeby Polska coś z niego uszczknęła”. Nie rozumiem, co panu profesorowi to utożsamianie się Żydów z Zagładą przeszkadza? Holocaust (jeszcze nie pod tą nazwą) od początku był pomyślany jako „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”, czyli Zagłada. Takie plany wobec innych narodów podbitej Europy nie istniały – Słowianie, w tym Polacy, Rosjanie, mieli być zredukowani do podludzi, do siły roboczej, która będzie budować Rzeszę, aż umrze z głodu i z wycieńczenia. Bezmiar i tragedia Zagłady uczyniły z niej religię, rację bytu narodu i formującego się państwa żydowskiego.

Inne narody, Polacy, Rosjanie, mają własne doświadczenie, zajmowały inne miejsce w planach hitlerowskich i w ich niemieckiej egzekucji. Nie rozumiem, dlaczego odmawiać Żydom „monopolu” na Holocaust, skoro ich dotyczył, a inni mogą pielęgnować swoją, naszą, polską spuściznę i pamięć. Nie rozumiem, dlaczego Polska – jak pisze prof. Zybertowicz – miałaby „coś uszczknąć” z Holocaustu, a w ślad za Polską pójdą inne narody, aż do całkowitego rozbioru Zagłady. Czy może o to właśnie chodzi?

Prof. Zybertowicz twierdzi, że „brutalne rozprawianie się z Palestyńczykami czy Hezbollahem to także forma odreagowania. Powiedzenie samym sobie: już nigdy nie pójdziemy jak owce na rzeź”. Jestem gotów w to uwierzyć, co prawda nie mamy na to dowodów, gdyż każda wojna jest okrutna, także terroryzm, wojna na Bałkanach, wysadzanie autobusów szkolnych, egzekucje na przystankach autobusowych. Ich sprawcom również nie sposób odmówić silnej motywacji.

Działania Izraela nie są prowadzone tylko w dobrej wierze – ostrzega p. Zybertowicz, mając zapewne na myśli trwającą tam kampanię wyborczą i granie polską kartą. Niewykluczone, że tak jest. Politycy nie mają skrupułów. Tak jak trudno wątpić, że nowelizacja ustawy o IPN obliczona jest na rynek wewnętrzny, nie chodzi o autorów w Kanadzie czy w Meksyku, ale o zastraszenie autorek i autorów polskich, może także wydawców i nadawców. Chodzi o to, by na prawo od PiS nie powstał żaden polski Jobbik. Chodzi także o to, by prezes mógł powiedzieć: Macierewicza musiałem odsunąć, ale patriotą pozostaję niewzruszonym.

Zaproszenie
Adam Krzemiński i Bartosz Wieliński będą naszymi gośćmi w Radiu TOK FM we wtorek. 13 lutego. o godz. 20.05. SPD kaputt?