Opozycja ruszyła głową
Zapowiedź, że w razie wygrania wyborów kandydatką Koalicji Obywatelskiej na premiera będzie Małgorzata Kidawa-Błońska, przyjąłem z ulgą. Uff! Nie mogłem się przekonać do Schetyny, który ma liczne zalety poza charyzmą, wiarygodnością, charmem, tym czymś, co przyciąga ludzi i buduje popularność w narodzie. Popularność nie tylko osobistą, ale przede wszystkim obozu, w tym przypadku opozycji, na czele której się znajduje.
To, że Schetyna jest kulawą kaczką i obciążeniem dla swojego obozu, było wiadomo co najmniej od kilku miesięcy. Po stronie opozycji panował jednak szantaż: „krytyka Schetyny to działanie na rzecz władzy” – mówili „życzliwi”.
Fakt, jest to polityk o ogromnym doświadczeniu, m.in. były minister spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych, polityk, który ma twardą skórę, ale co z tego? Nie każdy, nawet najlepszy aktor może grać amanta. Do tego trzeba mieć tzw. warunki. Tego nie można kupić za żadne pieniądze, także w PiS.
Kidawa-Błońska to dobry pomysł, acz spóźniony. „Że myśmy na to nie wpadli wcześniej!” – mówi nie bez racji Schetyna, choć może to i jego wina, może zbyt długo nie przyjmował do wiadomości, że to rola nie dla niego. Kidawa-Błońska to doświadczona polityk, była rzeczniczka rządów, wieloletnia posłanka, prawnuczka prezydenta Wojciechowskiego i premiera Grabskiego, osoba nieskompromitowana, umiarkowana, inteligentna, wykształcona, kulturalna, ze środowiska inteligencji warszawskiej. „Wie, czym kaczka wodę pije”. To kandydatka dla wyborcy wielkomiejskiego, lepiej sytuowanego.
Jej zalety nie muszą przemawiać do ludu, z którym łatwy kontakt nawiązywała „nasza Beatka”, sąsiadka każdego wyborcy w Oświęcimiu czy Brzeszczach, doświadczona polityczka, posłanka czterech kadencji, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego, działaczka samorządowa na niwie kultury, typ kobiety charakterystyczny dla mniejszych miast, twarda, niestrudzona, wiceprzewodnicząca Prawa i Sprawiedliwości, odporna na trudy polityki, potrafi mężnie znieść porażkę 1:27, stanąć w kłamstwie przed Parlamentem Europejskim i bronić „dobrej zmiany”, sfotografować się na tle rzekomej fabryki w ruinie i bronić sowitych nagród dla siebie i dla swoich ministrów, bo „im się należą”.
W nagrodę wysłana do Parlamentu Europejskiego, gdzie Czarnecki i Legutko chętnie jej wytłumaczą, o co chodzi. W odróżnieniu od Kidawy-Błońskiej potrafi podnieść głos i zapalić się, jak prezydent Duda, którego kampanii była szefową.
Najważniejsze, że Kidawa-Błońska dysponuje zaletami, jakich Schetyna nie ma: na pierwszej linii jest stosunkowo nowa, bo mimo długiego stażu nie zdążyła się opatrzyć, nie generuje uczuć negatywnych, nie ma na koncie drastycznych i brutalnych wypowiedzi, nie jest obciążeniem dla opozycji, a na ile jest atutem, to się wkrótce okaże.
Na pewno wskazanie na nią i pewne odsunięcie Schetyny zrobi opozycji dobrze, to krok we właściwym kierunku (notabene powtórzenie manewru Kaczyńskiego z Szydło). Atuty Kidawy-Błońskiej, kultura, takt, umiar – mogą jednak okazać się słabościami w świecie brutalnej polityki.
W każdym razie opozycja ruszyła głową, przerwała dryf ku klęsce, wykonała dobry ruch, tchnęła trochę optymizmu w szeregi swoich zwolenników i wahających się.
ZAPROSZENIE
prof. Roman Kuźniar (UW), red. Zuzanna Dąbrowska (Rzeczpospolita) i red. Andrzej Stankiewicz (ONET) będą naszymi gośćmi w Radiu TOK FM, niedziela, 8 września, godz. 10.05