Prezydent marzeń
Z wyjątkiem tabliczki mnożenia wszystko, co dobre, zawdzięczamy prezydentowi Andrzejowi Dudzie – taki wniosek płynie z jego konwencji wyborczej.
Pod względem organizacyjnym i wizualnym impreza PiS jak zwykle wypadła bez zarzutu. Byli górnicy w swoich strojach, góralki, górale i góralątka na ludowo, było narastające napięcie przed wejściem prezydenta do hali w Warszawie, była rodzina i aktyw partyjny. Ku mojemu zadowoleniu nie zauważyłem przedstawicieli wojska ani duchowieństwa.
Najpierw były przemówienia prezesa Kaczyńskiego oraz premiera Morawieckiego. Jak przystało na okazję – oba jednako bałwochwalcze. „Prezydent marzeń” – powiedział prezes, podnosząc jego zasługi. Udana polityka zagraniczna i historyczna, obrona konstytucji, nieustanny dialog ze społeczeństwem, udaremnienie próby zamachu stanu (szczegółów nie poznaliśmy) oraz planu sięgającego zagranicy.
Równie hojny w pochwałach był premier Morawiecki, który wskazał na Dudę jako duszę polityki socjalnej i przede wszystkim gospodarczej (!) rządu, 500 plus, 300 plus, rent i emerytur, skrócenia wieku emerytalnego, strażnika prawa i sprawiedliwości.
Wreszcie pojawił się bohater. Ściskał dłonie entuzjastów z całego kraju, objęcia, pocałunki, wspólne selfie – wszystko było. Przejście trwało odpowiednio długo. Samo wystąpienie było rozczarowujące. Za największe osiągnięcie i znak firmowy prezydentury uznał swoje podróże po kraju – od Bałtyku do Tatr, wszystkie powiaty, wszędzie uciśnięte dłonie i rozmowy, nieustające rozmowy z ludźmi. Prezydentura blisko ludzi.
Co prawda nie była to okazja do refleksji, ale pytania nasuwają się same. Pierwsze: czy ta prezydentura w drodze, na walizkach, nie kosztuje zbyt dużo czasu, który można by wykorzystać inaczej – na skupienie się wokół ważnych spraw, narady z naukowcami i specjalistami, niezbędne reformy, np. ochrony zdrowia, a także czytanie, teatr, sztuki piękne?
I druga refleksja – ile warte są rozmowy w biegu z uczestnikami wieców poparcia? Czasem jedna godzinna rozmowa warta jest więcej niż dziesiątki uściśnięć rąk. Duda wyraźnie idzie na ilość, a nie na jakość. Gdyby przyjął wybitnego reżysera, pisarza, artystę, emerytowanego generała, konstruktora – na pewno byśmy się o tym dowiedzieli. Na to się jednak nie zanosi.
Tonacja wszystkich trzech przemówień była umiarkowana, nieliczne ukłony pod adresem prawicowego elektoratu (obniżenie rent i emerytur byłym sługom Moskwy) odbierane były ciepło przez zgromadzony aktyw. Mówiąc o polityce zagranicznej, panowie kłaniali się Stanom Zjednoczonym, żaden nie wspomniał o naszych sąsiadach, o NATO ani o Unii Europejskiej. Raczej możemy się spodziewać więcej tego samego, co przyniosło sukces pięć lat temu.
Zaproszenie
Prof. Jan Hartman, dr Katarzyna Kasia (ASP) i red. Michał Broniatowski (POLITICO) będą naszymi gośćmi w TOK FM, niedziela 16 lutego, godz. 10:05.