Transakcja dekady
Transakcja – głowa Jacka Kurskiego za 2 mld zł co roku przez pięć lat – odbyła się z naruszeniem wszelkich reguł państwa demokratycznego.
Parlament? Jaki parlament? Sejm ustawę uchwalił, owszem, ale co Sejm i Senat miały do powiedzenia w sprawie obsadzenia jednego z najważniejszych stanowisk w kraju, co jest częścią transakcji?
Przypominam, że w dzisiejszych czasach wszelkie zamachy stanu rozpoczynają się od szturmu na radio i telewizję. Kiedy na ekranach telewizorów pojawiają się umundurowani buntownicy z karabinami, to znaczy, że przynajmniej „na tę chwilę” pucz się powiódł. Jeżeli rebelianci pakowani są do policyjnych suk – to znaczy, że „na dzień dzisiejszy” reżim się obronił.
Wracam do naszych baranów: gdzie była jawność życia politycznego, owa zapowiadana przejrzystość, osławiona transparentność? Gdzie była dyskusja o mediach: w odpowiedniej komisji sejmowej, w Radzie Mediów Narodowych, w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji? Dlaczego milczy wicepremier Gliński, któremu publiczne radio i telewizja podlegają?
Telewizja Kurskiego była pod nieustanną krytyką ze strony opozycji oraz w ogóle ludzi rozumnych, którzy z polityką nie mieli nic wspólnego. Ale to Kurskiemu nie szkodziło – wręcz przeciwnie, oficjalna doktryna mówiła, iż TVP musi być stronnicza, żeby zrównoważyć kłamstwa pozostałych mediów. Dopiero po przełknięciu kłamstw TVP otrzymamy media obiektywne. Ponadto Kurski chodził w glorii tego, którego TVP walnie przyczyniła się do wygrania przez PiS wyborów do Sejmu i do PE. Czy po odejściu Kurskiego zmieni sie oblicze TVP? Wątpię, raczej tylko makijaż.
Z braku jawności w życiu politycznym otrzymywaliśmy tylko plotki i intrygi, że prezydent jest niezadowolony z telewizji publicznej, że premier podobnie, ale prezes Kaczyński trzyma nad prezesem Kurskim parasol. Nawet teraz, post factum, krążą głównie domysły i spekulacje. Według zazwyczaj dobrze poinformowanych dziennikarzy Onetu Stankiewicza i Gajcego o losie Kurskiego decydowały względy małostkowe, rozgrywki osobiste, wzajemne animozje i urażone ambicje. Nie chodziło o wielką politykę czy o wizję programową TVP.
Po prostu prezydent był niezadowolony z tego, ile i jak on i pierwsza dama są pokazywani w telewizji, opinia premiera też była krytyczna (nie było z Kurskim chemii, nie lubią się, nie ufali sobie). Czarę goryczy mogło przepełnić np. pokazanie wystąpienia pani Kosiniak-Kamysz na konwencji PSL (nie będzie milczała, nie będzie malowaną lalą etc).
Duda słusznie odebrał to jako pośrednią krytykę pierwszej damy, ale wina leży po stronie Agaty Kornhauser-Dudy. Prezydent, który ma kompleksy, nie przeszedł nad tym do porządku dziennego. Na szczęście dla Dudy wszechmocny prezes Kaczyński potrzebował jego podpisu pod ustawą przewidującą 2 mld zł rocznie przez pięć lat dla mediów państwowych. Duda wiedział, że ta ustawa to błąd, opowiadał bajki o niedofinansowanych ośrodkach regionalnych, o kanale Kultura w TVP, ale nic nie zmieni faktu, że prezydent i prezes PiS dobili targu: Duda podpisze ustawę, ale za cenę dymisji Kurskiego.
W dodatku Duda miał tak małe zaufanie do prezesa, że transakcja miała charakter gotówkowy. Obecny na sali Krzysztof Czabański, przewodniczący Rady Mediów Narodowych, zameldował, że w „korespondencyjnym głosowaniu” dymisja Kurskiego została zatwierdzona. Czyli nic na kredyt, zero zaufania, podpis prezydenta za głowę prezesa TVP.
Wiele lat temu Mieczysław Rakowski, naczelny „Polityki” i członek KC PZPR, opowiadał, jak w gmachu KC przechodził obok otwartych drzwi do gabinetu I sekretarza, Gomułka rozmawiał z Moczarem. – Mietek – mówił Gomułka – jak ty mi będziesz podsr…ł, to ja ci podes…m”. Jest to pierwsze prawo wszelkiej polityki.
Zaproszenie
Cezary Stypułkowski (prezes mBanku, jeden z najwyżej cenionych finansistów) i Joanna Solska (świetna publicystka „Polityki”) będą naszymi gośćmi w TOK FM, niedziela 15 marca, godz. 10:05.