Śmieszny premier
Rząd ma się czym chwalić przed sobą i przed swoimi zwolennikami. Co prawda na Unijnym szczycie nie udało się rozdzielić praworządności (pardon, „tak zwanej praworządności”) od pieniędzy, ale udało się tę „warunkowość” odwlec i ograniczyć. Polski rząd boi się praworządności jak diabeł święconej wody, bo ma dużo na sumieniu. Gdyby Pan Bóg rozdawał pieniądze za praworządność, Morawiecki byłby nędzarzem . Ten jednak nie czekał na łaskę pańską, tylko dał Panu Bogu szansę i kupił od Kościoła działkę za „co łaska”.
Premier Morawiecki, który ma za sobą bardzo ciężkie tygodnie, zdążył 9 grudnia przybyć do Sejmu, gdzie roztrząsano votum nieufności dla wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. W swoim przemówieniu premier rządu polskiego bił pokłony przed Kaczyńskim, podziękowania nie schodziły mu z ust, wygłosił najbardziej lizusowskie przemówienie od czasu kiedy prezydent Duda, przy okazji jakiejś uroczystości w Pałacu, wynosił wielkiego stratega pod niebiosa. Widać, jak Morawiecki szuka w prezesie sojusznika w obronie przed Ziobrą.
No, ale Bóg z nimi. W trakcie swojego przemówienia , Morawiecki powiedział m.in.: „…tak jak w II Rzeczypospolitej spierały się pewne wizje Dmowskiego i Piłsudskiego, tak jak w III Rzeczypospolitej była wizja Polski suwerennej, sprawiedliwej , silnej Lecha i Jarosława Kaczyńskich, Jana Olszewskiego i wizja Polski bezwolnej, małej, miałkiej Michnika i Urbana. To zaiste zupełnie odrębne wizje. Ale żeby to wszystko zidentyfikować, bo rzeczywiście zamęt pojęciowy, ta zapaść semantyczna…, pewną magmą poddaną pedagogice wstydu , pedagogice ojkofobii, jak mawiał Scruton, czy mikromanii albo obciążaniu naszych sumień cudzymi grzechami?”.(Cytuję wg stenogramu Sejmowego).
To, że Morawiecki lubi popisać się jakimś nazwiskiem szerzej nie znanym, jak ekonomista Schumpeter czy filozof Scruton ( skompromitowany pisaniem artykułów w obronie papierosów za wielotysięczne łapówki od koncernów tytoniowych ) – to ludzka słabość. Kto nie lubi brylować, kto nie miał pokusy – jak mówi dyr. Rydzyk, to jest ludzkie. Ale czepiać się Michnika? Wmawiać mu w brzuch Polskę bezwolną, miałką to zwykła bezczelność. Do każdego można się przyczepić, ale trzeba wiedzieć za co, żeby nie być śmiesznym. Jakim prawem szef polskiego rządu szturcha jednego z weteranów opozycji demokratycznej? Kiedy Mateusz Morawiecki chodził pod stołem, Michnik siedział w pierdlu. Gdyby nie odwaga i determinacja rozmaitych „Michników”, czy Solidarności Walczącej, Mateusz Morawiecki nie byłby dziś szefem rządu. Oczywiście, Michnik się żachnie, iż siedział za to, żeby ausgerechnet Morawiecki był premierem, ale to nie moja sprawa.
Interesuje mnie, dlaczego pan Morawiecki wymienia jednym tchem dwie tak różne postaci jak Michnik i Urban. Rzecznik junty i jej ofiara. Jaka jest cecha, która w oczach polskiego premiera jest im wspólna?
ZAPROSZENIE
W niedzielę, 13 grudnia, o godz. 10.05 w radiu TOK FM naszymi gośćmi będą: znakomity historyk, prof. Andrzej Paczkowski i nie mniej znakomita politolożka i komentatorka dr Anna Materska-Sosnowska.