Paniom – dziękujemy!
Kilka dni temu pokazano w telewizji „historyczną”, bo pierwszą tego typu, konferencję prasową papieża. Na ekranie Benedykt XVI i czterech dziennikarzy. Z góry zaznaczam, że do BXVI mam życzliwy stosunek, ponieważ ma zniewalający uśmiech i jest Niemcem, a ja znam niemiecki, mieszkałem po wojnie 4 lata w Berlinie, moja córka ukończyła germanistykę etc. Ale co mnie podczas tego wywiadu uderzyło, to fakt, że brali w niej udział sami mężczyźni. To, że papież jest płci męskiej, to rozumiem – taka jest doktryna, taki jest Kościół katolicki. Ale żeby wśród czwórki dziennikarzy pokazanych na cały świat w XXI wieku nie znalazła się żadna kobieta – tego nie rozumiem. Co to jest za sygnał? O co chodzi? Czy pod tym względem drogi Watykanu i świata współczesnego aby się nie rozchodzą?
Podam dwa przykłady z Ameryki Łacińskiej – najbardziej katolickiego kontynentu. W Chile prezydentem jest kobieta, lekarka, matka dzieciom, socjalistka Michelle Bachelet. Połowa ministrów to kobiety. Ministrem zdrowia jest lekarka i socjalistka, Soledad Barria, pani po pięćdziesiątce, a więc nie żadna awangarda obyczajowa. Zresztą Chile jest krajem konserwatywnym, rozwody są tam uznane przez prawo dopiero od roku. I otóż te dwie lekarki wpisują pigułkę typu „nazajutrz rano” na listę środków dostępnych dla kobiet powyżej 14 lat (poniżej tego wieku – za zgodą rodziców). Dotychczas pigułka tego typu była dostępna tylko w przypadku gwałtu (udowadnianie gwałtu to dla kobiety kolejny szok), lub w innych uzasadnionych przypadkach. Teraz też za wiedzą lekarza, ale „kiedy trzeba – za darmo” – mówi pani minister. Na pytanie dziennikarza (oczywiście płci meskiej), czy osoba 14-letnia jest na tyle dojrzała, żeby zdawać sobie sprawę z ryzyka, jakie niesie pigułka i życie seksualne, pani minister odpowiedziała: „Nie chodzi o to, czy jest dojrzała czy nie, tylko czy zdecydowała się na stosunki seksualne, a jeśli chodzi o środki antykoncepcyjne, to bardziej dojrzała jest jeśli uda się do przychodni”.
No dobrze, powie ktoś, ale w Chile rządzą socjalistki – po nich można się tego spodziewać. Ale to nie odpowiada na moje pytanie, dlaczego wśród uczestników konferencji prasowej BXVI nie było ani jednej kobiety? W Kolumbii dla odmiany rządzi konserwatywny prezydent Alvaro Uribe – ostatnio wybrany na drugą kadencję. Wstęgę prezydencką zakładała mu kobieta – marszałek Senatu, „kolumbijska Borusewicz”. W jego rządzie pięć resortów i dwie najważniejsze ambasady (w USA i w ONZ) obsadzone są przez kobiety. I to jakie! Ministrem Spraw Zagranicznych już po raz trzeci jest kobieta, tym razem 35-letnia Consuelo Arauno, „kolumbijska Fotyga”, absolwentka uniwersytetu w Kolumbii i uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku. Jej nominację poparło 72 proc. obywateli. Ambasadorem w USA została Karolina Barco, absolwentka elitarnego Wellesley College w USA (jedna z najlepszych uczelni dla dziewcząt), po specjalizacji w MIT (kto nie wie co to jest MIT – radzę poszukać w Internecie lub w encyklopedii). Karolina Barco z Condoleezzą Rice ma szanse znaleźć wspólny język. Ministrem Oświaty (kolumbijskim Giertychem) jest Cecylia Velez – absolwentka uniwersytetu w Kolumbii, Uniwersytetu w Louvin (Belgia) i MIT, podobnie przygotowana jest minister Komunikacji, Maria Guerra, na czele ministerstwa planowania stoi Karolina Renteria – była konsultantką Międzynarodowego Banku Rozwoju, ministrem kultury jest Elvira Cuervo – była dyrektor muzeum narodowego, ambasadorem w ONZ jest psycholog i dziennikarka…
No właśnie, dziennikarka… Rozmiary tego bloga nie pozwalają mi „kontynuować dalej”, więc tylko przypominam pytanie: dlaczego na konferencję prasową w Watykanie nie trafiła żadna dziennikarka?
PS. Wyjeżdżam na 4 dni, proszę o wyrozumiałość. W poniedziałek 21 bm. powinienem znów zawisnąć, a być może uda się zadyndać wcześniej… Pozdrawiam, zwłaszcza Blogowiczki…