Nie ma jak pompa
Wątpliwą sensacją końca ubiegłego tygodnia był artykuł bliżej nieznanego Tomasza Pompowskiego pt. „Akta bezpieki kryją wielkość i słabość dawnej opozycji”, zaopatrzony nadtytułem: „Publicysta ‘Dziennika’ dotarł do niepublikowanych dokumentów SB i wyjaśnia o co chodzi przeciwnikom ustawy lustracyjnej”. Tytuł artykułu mógłby równie dobrze brzmieć „Łajdacy z ‘Solidarności’”. Znawca dziejów opozycji, jeden z najpoważniejszych historyków PRL, prof. Andrzej Friszke, nazwał ten artykuł „łajdackim”. Zainteresowany o co chodzi przeciwnikom ustawy lustracyjnej, takim jak Zbigniew Romaszewski, Krzysztof Piesiewicz, Władysław Frasyniuk, Adam Michnik, Andrzej Romanowski i inni, a także powodowany niezdrową ciekawością, sięgnąłem po ów „łajdacki” artykuł.
Jest to jedna wielka kloaka, w której pływają: „legenda opozycji”, „niezwykle popularny działacz ‘Solidarności’”, „znany opozycjonista”, „jeden z bohaterów ‘S’”, a także liczni młodzi i naiwni działacze i działaczki (bo kobiet ‘Pompa’ tez nie oszczędza) opozycji antykomunistycznej i – moim zdaniem – dzisiejszej również, gdyż autor pisze wręcz o „działaczu podziemia, który współrządzi dziś partią z drugim, o którym w latach 80. mówił za jego plecami, że to ‘ciężki idiota, śmierdzący leń i p… h…’”. Artykuł opakowany jest w mowę – trawę o bohaterskich działaczach opozycji, którzy – jak wszyscy – mieli swoje słabostki obyczajowe, nieświadomi tego, że bezpieka wszystko rejestruje, zapisuje, fotografuje, a potem szantażuje i wręcz nimi kieruje. Trzy czwarte artykułu zajmuje jednak pławienie się w kloace opozycji, w którym to szambie autor porusza się z sadystyczną rozkoszą, jak ryba w wodzie.
Oto niektóre wyczyny działaczy ‘S’ spisane przez ‘Pompę’ z akt esbecji:
* orgie seksualne,
* regularne uprawiania seksu z psychicznie chorą,
* zdradzanie żony i uprawianie seksu na ławce w parku,
* zabawy z prostytutkami,
* nieopanowane zapędy homoseksualne wobec śpiącego delegata na I Zjazd ‘S’,
* okradanie mieszkań, w których się ukrywali ludzie podziemia’,
* defraudacja pieniędzy ‘S’,
* „chlanie” wódki,
* donoszenie esbecji,
* „zapluwanie się” we wzajemnym opluwaniu,
* donoszenie rynsztokowym językiem i inne przewiny.
Wniosek? „Prezes IPN Janusz Kurtyka potwierdza opinię (w domyśle – red. Pompowskiego z „Dziennika” – Pass), że udostępnienie akt SB musi doprowadzić do napisania najnowszej historii Polski na nowo”. Tak brzmi ostatnie zdanie artykułu. Dlaczego należy napisać historię od nowa? Moim zdanie dlatego, żeby zdegradować Wałęsę, Kuronia, Michnika, Mazowieckiego, Borusewicza, Bujaka, Geremka, Frasyniuka, KOR oraz innych złodziei i homoseksualistów, członków wczorajszej łże-elity, a na ich miejsce wpisać nowych, prawdziwych bohaterów (nazwiska i imiona znane Blogowiczom). „Dziennik” nie ukrywa swoich intencji – wyraża je w nadtytule: Przeciwnicy ustawy lustracyjnej mają się czego bać. O co im chodzi? O to, żeby ratować własny tyłek.
Nawet weterani konferencji prasowych rzecznika stanu wojennego, czytelnicy „Żołnierza Wolności”, słuchacze radiowej „Jedynki” i telewizyjnego „Dziennika” ze spikerami w mundurach, nie będą w stanie przytoczyć żadnego tekstu z okresu stanu wojennego, który w „obrzygiwaniu” (że posłużymy się określeniem zapożyczonym od Władysława Bartoszewskiego) opozycji równałby się artykułowi red. Pompowskiego w „Dzienniku”.
Przed nastaniem IV RP istniały pewne autorytety, pewien wzór moralny. Stanowili go ludzie, którzy obalili socjalizm, którym wszyscy – także my, którym zabrakło odwagi i wyobraźni – zawdzięczamy wolność. Teraz okazuje się, że to wszystko byli łajdacy, a porządni są ci, którzy zrywają z nich maski bohaterów, obnażają legendę opozycji, po to żeby pozostało pobojowisko, na którym można będzie zbudować nowe pomniki. Zgadnijcie – czyje?