Syreni śpiew
Prezes Kaczyński jest niezawodny. Zawsze powie coś ciekawego, tym razem („Rz” 4 IX) pogonił przedsiębiorców, a przy okazji dostało się i innym. Konstytucja 1997 r. „spetryfikowała czysty postkomunizm”. Np. nie rozwiązano MSW, w którym „królują skamieniałe układy personalne z poprzedniej epoki”. Jakieś przykłady? Nazwy? Nazwiska? Fakty? – Broń Boże, ale dla prawicowego wyborcy miłe słowa.
Ale jest konkret w sprawie konstytucji. Należy zmienić inwokację, wstęp powinien zaczynać się od słów „W imię Boga wszechmogącego”. Że są niewierzący i ludzie różnych wyznań? Nie szkodzi, tak każą tradycja i aksjologia. „Gospodarzami w Polsce są Polacy” i nie wolno nam narzucać niczego sprzecznego z polskim porządkiem prawnym i aksjologicznym. Tutaj prezes, jak przystało na konserwatystę, broni nas przed zepsuciem, które przychodzi z Zachodu.
Najbardziej dostaje się przedsiębiorcom. Potrzeba nam Gatesów, czyli ludzi innowacyjnych, tymczasem są przedsiębiorcy nieinnowacyjni, którzy żyją z eksploatowania pracowników, niczym chłopów w folwarku. Prezes zapewne wie, że przedsiębiorca, nawet nieinnowacyjny, ryzykuje swoim kapitałem, stwarza miejsca pracy i płaci podatki, ale Kaczyński wie, co jest miłe dla ucha wyborcy. A pracowników jest dużo więcej niż biznesmenów, więc ich głosy liczą się bardziej. Duży, średni i mały biznes – mówi prezes – „stanowi przystań dla ludzi dawnego systemu”. Szkoda, że i tym razem prezes nie podał faktów, tylko spekulacje miłe dla ludzi niezadowolonych, którzy z trudem egzystują – miło ich gniew skierować przeciwko wyzyskiwaczom. Tym ostatnim należy pomóc, „wymuszając podniesienie płac, bo są one za małe”, bo Polacy powinni zarabiać więcej. Jak wymusić podwyżki? Choćby „karnym podatkiem”. Prezes nie mówi o tym, że w ciągu minionych 10 lat płaca minimalna wzrosła prawie dwukrotnie, tylko opowiada, że beneficjenci przemian są nieliczni, reszta to wyrobnicy. A o ile lat wzrosła przeciętna długość życia ludzkiego – nie wspomina. Widocznie dłużej żyją tylko biznesmeni.
Ekonomiści i przedsiębiorcy zgromadzeni w Krynicy musieli dziś czytać wywiad prezesa PiS ze zdumieniem, ponieważ od pewnego czasu Kaczyński starał się wizerunek poważnego, dobrze poinformowanego polityka. Tymczasem wyszedł z niego dawny Kaczyński – populista, który obiecuje ogólną podwyżkę, zapowiada podniesienie podatku dla najbogatszych, kieruje gniew przeciwko burżujom, nie mówiąc o starych numerach – Komorowski to patron WSI – filii wywiadu sowieckiego, prof. Gliński na prezydenta Warszawy, albo i całej Polski, a wybory niekoniecznie są uczciwe, chociaż „ja nikogo nie oskarżyłem o fałszerstwa wyborcze”.
Odezwał się stary, znany Jarosław Kaczyński, a wraz z nim ulubione słowa – aksjologia, układy, skamieliny, sojusz komunistów z przedsiębiorcami, powinniśmy więcej zarabiać, w sumie kuszenie elektoratu. Dobrze, że prezes zabrał głos, bo przynajmniej nie jest nudno.