Stalin miał rację
Dr Antoni Dudek, czołowy historyk naszej ery, wróży, że lustracja skończy się wraz z całkowitą wymianą elity. Moim zdaniem jest to przepowiednia nietrafna – lustracja będzie trwała dłużej, nawet wtedy, kiedy już zabraknie agentów, szpiegów, tajnych współpracowników, emerytowanych ubowców, kiedy już zostaną odebrane profesury, tytuły, mieszkania i inne przywileje (w PRL mieszkania były przywilejem, dziś kombinują je tylko popaprańcy w „domu bez kantów” i w kilku innych miejscach, w tym – jak pani dyrektor Instytutu Sztuki Filmowej – w Krakowie).
Wymiana elity na elytę będzie trwała także wtedy, kiedy już ze starej elity nie zostanie kamień na kamieniu, kiedy zabraknie już nieobsadzonych spółek skarbu państwa, miejsc w krajowych radach i innych synekur. Warto przypomnieć, że Stalin uważał, iż „walka klasowa zaostrza się w miarę budowy podstaw socjalizmu”. Czyli im lepiej – tym gorzej. Im bardziej wyeliminowani są burżuje, kułacy, mieńszewicy, obszarnicy, im większe rewolucja odnosi postępy w umacnianiu władzy ludowej, tym ostrzejszy, bardziej rozpaczliwy opór stawiają niedobitki dawnego systemu. A kiedy już zabraknie obszarników i mieńszewików, wówczas dobierze się spośród swoich.
Selekcja negatywna nie zna granic ni kordonów. Podaż ambitnych miernot jest nieograniczona, a podaż stwarza popyt. Będą kandydaci, to i stanowiska dla nich się znajdą. Zawsze znajdzie się jakiś prezes, którego można zamienić na gorszego. Podobnie jak istnieje antysemityzm bez Żydów i antykomunizm bez komunistów, możliwa będzie lustracja bez agentów, a kiedy umrze już ostatni agent urodzony przed 1989 rokiem, historycy dokonają dalszych odkryć. Cel bowiem jest ruchomy. Jak słusznie napisał Stefan Niesiołowski a propos polityki historycznej, „dziś łatwiej dostać medal za walkę z Lechem Wałęsa niż za walkę z komunizmem”.
Klimat wielkiej czystki jest dla władzy wielce użyteczny. Odwraca uwagę od spraw istotnych, od rozwarstwienia, od zakłamania w sprawie aborcji, od biedy. Czyni natomiast z miłościwie nam panujących szafarzy wiedzy tajemnej. Wytrąca opozycji broń z ręki, któż bowiem zgodzi się przeciwstawić lustracji majątkowej, szpiegowskiej czy emerytalnej? Dysponując wszelkimi narzędziami, władza może szachować bez końca. Każdy, kto umie grać w szachy, wie, że istnieje coś takiego jak „wieczny szach” – król nie ma dobrego ruchu, można go stale szachować. Taka partia jest teoretycznie nierozstrzygnięta, ale inicjatywa należy stale do strony szachującej. Zimna wojna domowa może trwać bez końca, bo zdobycie kolejnej twierdzy „ancien reżimu” otwiera tylko kolejny front – jeszcze jedna gazeta do pozyskania, jeszcze jeden teatr do obsadzenia, jeszcze jedna spółka do zawładnięcia, aferta do odkrycia, jeszcze jedna teoria (po teorii ewolucji) do obalenia, jeszcze jeden sejmik do odwojowania.
Trzeba przyznać, że Jarosław Kaczyński jest mistrzem rewolucji permanentnej. Dlatego nie uważam, że spokój powróci, kiedy elyta do końca zastąpi elitę. Stalin miał rację. („Niech żyje nam towarzysz Stalin, co usta słodsze miał od malin” – kto to napisał?). Podzielam raczej pogląd jednego z anonimowych słuchaczy wczorajszego koncertu na Zamku Królewskim, który (słuchacz, nie Zamek) powiedział do mnie ściszonym głosem w szatni: „Ja się modlę, żeby oni nie przyhamowali”.
PS. Wicepremier rządu polskiego, Andrzej Lepper, dał wczoraj niebywały popis arogancji i braku kultury. Najpierw powiedział, że on jest „organem władzy”, dlatego nie może poddać się badaniom DNA (co za logika!), a następnie stwierdził, że adwokatka Anety K. chce na tym zrobić PÓŹNĄ karierę. Te uwagi (podobnie jak stwierdzenie, że prostytutki nie można zgwałcić) to zwyczajne chamstwo wicepremiera rządu odnowy moralnej. Jeżeli tak ma wyglądać zapowiadana odnowa moralna, to ja już wolę dawną moralność, wedle której dżentelmen nie tchórzył i nie robił aluzji do wieku kobiety. No, ale to było przed „wzmożeniem moralnym”…