Debata na czwórkę
Pierwszej debaty prezydenckiej Duda – Komorowski wysłuchałem przez radio. Nie mogę więc komentować aspektu wizualnego. (Wiadomo, że podczas pierwszej debaty w historii, czyli Nixon – Kennedy, temu pierwszemu zaszkodziło między innymi, że miał ciemny zarost i przed debatą się nie ogolił).
Debata wydała mi się niezła i wyrównana. Prowadzący, Dorota Gawryluk i Krzysztof Ziemiec, wywiązali się poprawnie. Pytania nie były rewelacyjne, ale nie były tendencyjne, złośliwe, moderatorzy nie popisywali się kosztem kandydatów. Wbrew agresji, do jakiej przyzwyczaiły nas media.
Prezydent Komorowski był przygotowany zaskakująco dobrze. Zaskakująco, ponieważ przyzwyczaił nas do niemrawej kampanii. Był szybki, zaczepny, konkretny, w miarę złośliwy (nie mam żadnego prezesa nad sobą…). W polemicznym ferworze nie zapomniał o SKOK-ach oraz o in vitro. Wypomniał adwersarzowi, że „blokuje” etat na uczelni. Nie omieszkał przypomnieć, że to PiS był i jest za finansowaniem partii politycznych z budżetu (moim zdaniem słusznie).
Mniej przekonujący był prezydent, broniąc swojej wolty w sprawie referendum i zmian w konstytucji. Mocno zabrzmiały jego słowa w sprawie Jedwabnego i pamięci historycznej. Celnie atakował w sprawie pojednania z sąsiadami naszego kraju. Atakował posła Dudę za zmiany poglądów w sprawie in vitro (średniowiecze), wspólnej polityki rolnej, węgla kamiennego, Smoleńska, wypomniał traktowanie pielęgniarek przez premiera Jarosława Kaczyńskiego. Miał dobre słowo kończące, w którym kontrastował Dudę i siebie.
Kandydat PiS nie pozostał dłużny. Był ofensywny. Atakował za politykę obronną, za bezrobocie, za reformę emerytur (Polacy nie chcą pracować do śmierci), za niszczenie polskiego przemysłu i kapitału, za lekceważenie wniosków o referenda, bronił polskiego węgla, miał za złe Komorowskiemu, że planował zabicie milicjanta, nie reagował, gdy policja strzelała do górników. W podsumowaniu przypomniał główne postulaty, w tym cofnięcie reformy emerytalnej, przypomniał osiągnięcia II RP, Gdynię i COP, wspólnie przelaną krew. W sprawie in vitro podpierał się autorytetem JP II. Odwołał się do wyborców Kukiza. Unikał odpowiedzi na zaczepki w sprawie finansowania partii politycznych z budżetu czy na temat JOW. Raz nawet przyznał, że zmienił poglądy.
W warstwie merytorycznej debata nie przyniosła niczego nowego, ale spełniła swoje zadanie – pozwoliła lepiej poznać obu kandydatów. Moim zdaniem nieco lepiej wypadł Bronisław Komorowski, pozytywnie zaskoczył, podczas gdy wielu spisało go już na straty.