Psst, bo świat się dowie…

Rekordowa manifestacja KOD odbiła się szerokim i życzliwym echem w wielu krajach.

Marek Grela, dyplomata i ekonomista, były podsekretarz Stanu w MSZ i ambasador Polski w Unii Europejskiej, który systematycznie śledzi media światowe, zamieszcza na Facebooku liczne przykłady.

Portal „Politico”: Setki tysięcy manifestowały przeciwko antydemokratycznej i szkodliwej polityce konserwatywnego rządu.
„New York Times”: Ćwierć miliona przeszło ulicami Warszawy, by poprzeć Unię Europejską.
„La Liberation”: Rekordowa demonstracja w Warszawie.
„Washington Post”: Duża demonstracja Polaków za UE i przeciw konserwatywnemu rządowi, który uważają za antydemokratyczny i szkodliwy dla pozycji Polski w UE.

W tym samym duchu informują m.in. TV Euronews, „El Pais”, TV5Monde, Associated Press, ABC News i inne.

Sukces marszu jest niewątpliwy. Oczywiście pozostaje pytanie: marsze i co dalej? Ile można maszerować?

Moja odpowiedź: po pierwsze – manifestacja sprzeciwu, opozycji, sama w sobie ma znaczenie, pokazuje, że Polska to nie tylko PiS i nic poza tym. Gdyby takie marsze nie miały znaczenia, to ludzie władzy nie dyskredytowaliby ich jako manifestacji odstawionych od koryta, komunistów i złodziei, niepogodzonych z wynikiem wyborów.

Po drugie – mimo wysiłków pani premier Szydło w Brukseli i innych przedstawicieli władzy świat dowiaduje się, że znaczna część Polaków broni konstytucji, sądów, sędziów, niezależności mediów publicznych przed zakusami władzy.

Po trzecie – demonstracje pokazują Polakom, że warto być przyzwoitym. Działania władz, np. czystki w mediach publicznych i w innych instytucjach państwowych, od stadniny do spółek Skarbu Państwa, stawiają wiele osób w trudnej sytuacji, zwalniani są ich przełożeni, współpracownicy i podwładni.

Jak się w takiej sytuacji zachować – pokornie milczeć czy powiedzieć „nie”? Marsz KOD przypomina, że obecna władza nie jest wieczna, a „spisane będą słowa i uczynki”.

Po czwarte – marsz KOD to mały krok w kierunku współdziałania rożnych nurtów opozycji. Miejmy nadzieję, że nie jest to krok ostatni.

Po piąte – marsz pokazuje, że „suweren” to nie cała Polska. „Suweren” nie dał władzy carte blanche na putinizację Polski.

Można wskazać wiele innych konsekwencji wczorajszego marszu. Pogodnym, roześmianym twarzom demonstrantów władza pokazuje twarz zaciętą i posępną. Minister Szałamacha, któremu przed ogłoszeniem ratingu Moody’s grunt pali się pod nogami, w niesłychanym geście wzywa prezesa Trybunału Konstytucyjnego do milczenia. Jakim prawem przedstawiciel rządu poucza prezesa Trybunału? I dlaczego nie napisał podobnego listu do prezesa PiS i do pani premier? Może dlatego, że – jak sugeruje jeden z naszych blogowiczów – prawdziwym autorem listu był Kaczyński, a min. Szałamacha był tylko listonoszem.

Może teraz minister napisze list do prezesa Sądu Najwyższego, żeby zamilkła i wyciszyła (wygasiła?) swój „zespół kolesiów”. No i do Krajowej Rady Sądownictwa, żeby milczała w obliczu zamachu, jaki zapowiada na nią rząd.

Pssst, bo świat się dowie! Jest przeciwko czemu demonstrować i nic dziwnego, że ćwierć miliona oburzonych wyszło na ulice.