Fatalne słowa prezydenta
Prezydent Duda, który obiecał być prezydentem wszystkich Polaków, powiedział coś, co budzi głęboki sprzeciw i co przeczytałem z głębokim smutkiem.
Oto słowa Andrzeja Dudy: „Ci, którzy są potomkami zdrajców, nigdy nie będą chcieli tego przyznać. Będą walczyli z prawdą historyczną. Miejmy świadomość tego, że dzieci i wnuki zdrajców Rzeczypospolitej, którzy tutaj walczyli o utrzymanie sowieckiej dominacji nad Polską, zajmują wiele eksponowanych stanowisk. W rożnych miejscach – w mediach, w biznesie. Oni nigdy nie będą chcieli się zgodzić, by prawda o wyczynach ich ojców, dziadków i pradziadków zdominowała polska narrację historyczną. Będą zawsze przeciwko temu walczyli. I w tym znaczeniu tej jedności nie będziemy mieli nigdy”.
I dalej: „Śmiać mi się chce, gdy słyszę, że Andrzej Duda nie jest prezydentem wszystkich Polaków, bo podpisał jakąś ustawę, przeciwko której nie zgadza się jakaś grupa społeczna”.
Zdecydowanie nie zgadzam się z tym, co powiedział prezydent Duda.
Po pierwsze: Duda znów sortuje i dzieli Polaków na lepszych i gorszych. Ci drudzy są i pozostaną gorsi do drugiego, trzeciego i dalszych pokoleń – na wieki. Tak mówiąc, prezydent wyklucza jakiekolwiek pojednanie między ludźmi, a nawet narodami, między Francuzami i Niemcami, między Polakami i Rosjanami, Polakami i Żydami etc.
Po drugie: słowa Andrzeja Dudy zakładają, że nie istnieje coś takiego jak dobro, które człowiek może zrozumieć, stanąć po jego stronie, nawet jeśli kiedyś błądził. Jak na gorliwego chrześcijanina – dziwny pogląd.
Po trzecie: prezydent postępuje dokładnie wbrew dokumentowi, który kilka dni temu ogłosił episkopat Kościoła katolickiego, a w nim apeluje przeciwko wykorzystywaniu historii do bieżącej walki politycznej.
Po czwarte: prezydent Duda wykazuje się rażącą nieznajomością historii. Niektórzy zdrajcy i potomkowie zdrajców własną krwią i wolnością zapłacili za obalenie komunizmu. Komitet Obrony Robotników był pełen takich ludzi, a najlepszym przykładem i wzorem postawy obywatelskiej jest prof. Karol Modzelewski – urodzony w Moskwie, syn komunisty, były członek PZPR, który od lat studenckich znalazł się w awangardzie opozycji, najpierw rewizjonistycznej, potem demokratycznej, i za swoje przekonania spędził w sumie dziewięć lat w komunistycznych więzieniach. A Leszek Kołakowski, a Edward Lipiński?
Po piąte: dlaczego prezydent Duda toleruje w obozie władzy byłych członków PZPR, panów Piotrowicza, Jackiewicza czy dr. Berczyńskiego, który ostatnio dał nogę do USA?
Po szóste: jak można jednym tchem mówić, że jest się prezydentem wszystkich Polaków, a zarazem część z nich potępiać, z góry dekretując, co będą myślały ich dzieci i wnuki?
Po siódme: przydałaby się lekcja historii powszechnej, od powojennych Niemiec po Hiszpanię i Chile, gdzie ludzie światli działali na rzecz pojednania, widzieli we wczorajszych przeciwnikach nie tylko samo zło. Prezydent Duda odwrotnie – jest niezłomny kosztem innych.
Słowa prezydenta Dudy napawają głębokim smutkiem i budzą zdecydowany sprzeciw. Takich słów się nie zapomina.