Powrót Gomułki, czyli Polacy na usługach III Rzeszy
„Polacy źle o Polakach. Kino moralnej patologii” – to tytuł artykułu w piśmie „Do Rzeczy”. Autor Remigiusz Włast-Matuszak bije na alarm: „Polscy filmowcy kręcą polakożercze filmy, dokładnie według dyrektyw Kulturkampfu III Rzeszy”.
Według Hitlera i Goebbelsa Polacy to bardziej zwierzęta niż ludzie, tępi, bez wyrazu i brudni. Dokładnie tacy są Polacy w polskich filmach, kręconych za nasze, polskie pieniądze. Przykłady? Autor podaje liczne wraz ze swoją oceną:
1. „Twarz” Małgorzaty Szumowskiej. Według ministra Glińskiego to film „z tezą, że polskie społeczeństwo to kupa prymitywnych, ksenofobicznych kretynów, do tego brzydkich, nie tylko moralnie, lecz także fizycznie”.
2. „Pokłosie”. Jak prymitywni polscy chłopi wymordowali przodujących rolników Żydów i zagarnęli ich gospodarstwa.
3. „Ida”. Ponownie polski chłop morduje żydowskie dzieci, by zagarnąć ich dom i ziemię. A pani prokurator, nie chcąc dalej żyć w tak antysemickim kraju, wyskakuje przez okno.
4. „Obywatel” Jerzego Stuhra. To ważny głos o polskiej głupocie przekazywanej z pokolenia na pokolenie.
5. „Ostatnia rodzina”. Arcydzieło moralnej patologii.
6. „Zjednoczone stany miłości”. Ani jednej normalnej osoby.
7. „Body/Ciało”. Polski śmietnik moralny, ale Berlin zachwycony.
8. „Wieża. Jasny dzień”. O utracie mocy przez Kościół katolicki i budzącym się zdrowym pogaństwie.
Tyle autor, przedstawiany przez redakcję jako publicysta, krytyk, poeta. Alarmuje, że polskie filmy są polakożercze i ilustrują wyobrażenia Hitlera i Goebbelsa o Polakach.
Polscy artyści nie mają szczęścia do władzy, która nie szczędzi im krytyki i wskazuje właściwy „kierunek natarcia” (tytuł książki Grzegorza Lasoty, znanego krytyka w latach 50.). Władysław Gomułka na XIII Plenum KC PZPR wygłosił obszerny referat o pracy ideologicznej, w którym mówił między innymi, że stworzono „zbyt mało dzieł literackich, filmowych czy teatralnych, które by z pełnym zaangażowaniem i pasją ukazywały obraz naszego kraju, walkę o jego rozwój gospodarczy, ofiarny trud klasy robotniczej, inteligencji, polskiej wsi i młodzieży. Niewiele również pojawiło się dzieł (…) o rewolucyjnej walce klasy robotniczej i chłopów, o polskich komunistach, o bohaterstwie żołnierza polskiego na zwycięskim szlaku od Lenino do Berlina”.
W szczególności I Sekretarz wymienił takie filmy jak „Nikt nie woła”, „Nóż w wodzie”, „Niewinni czarodzieje” i inne. „Uderza w nich oderwanie od konkretów i warunków społecznej rzeczywistości Polski budującej socjalizm oraz pesymizm w traktowaniu losu człowieka. Nasza kinematografia nie może być narzędziem służącym wyłącznie dla eksperymentów i nie może być dostosowywana do elitarnych zainteresowań wąskich środowisk artystycznych, lecz musi przede wszystkim zaspokajać kulturalne i rozrywkowe potrzeby milionów ludzi pracy, ma spełniać odpowiedzialne zadania ideowo-wychowawcze”.
Następnie towarzysz Gomułka zabrał się za prasę, na pierwszym miejscu wymieniając POLITYKĘ. (Patrz nowa książka prof. Jerzego Eislera „Czterdzieści pięć lat, które wstrząsnęły Polską”). Dlaczego porównuję tak różne epoki, odległe o ponad pół wieku (1963 i 2018), i tak różnych ludzi – jak Gomułka, Gliński i Włast-Matuszak? Żeby pokazać, że postkomunizmu trzeba szukać w myśleniu władzy, w sobie, a nie innych. Poza tym jako człowiek pracy taką mam rozrywkową potrzebę.
Wesołej majówki!