Burza na korcie
Dla miłośników tenisa ubiegły koniec tygodnia obfitował w sensacje i pozostanie na długo w pamięci. Najpierw w finale turnieju pań US Open w Nowym Jorku zmierzyły się Serena Williams, weteranka kortu, wielokrotna zwyciężczyni niezliczonych turniejów, królowa tenisa, z młodszą od niej o 16 lat (!) Naomi Osaka, Japonką, córką Japonki i imigranta w Haiti, mieszkającą i trenującą od lat w Stanach Zjednoczonych.
Dwa pokolenia, dwa światy. Serena, ulubienica nowojorskiej publiczności, jest rzeczywiście postacią pomnikową, mimo niezliczonych triumfów nie rezygnuje ze startów i po urodzeniu dziecka wznowiła grę, będąc jeszcze karmiącą matką. Dla młodej Japonki był to pierwszy udział w tak poważnym turnieju zaliczanym do „wielkiego szlema”. Długo nie było wiadomo, który kraj będzie reprezentować – Japonię czy USA. Przeważył głos matki na rzecz Japonii.
Po pierwszych kilku gemach okazało się, że Osaka nie jest skazana na pożarcie, a wręcz przeciwnie – mecz wygrała, zdobyła tytuł i to by było wszystko, gdyby nie paskudny incydent, który odebrał satysfakcję nowej mistrzyni, przegranej Serenie, jej trenerowi, sędziemu, gospodarzom imprezy i wielotysięcznej (a w TV – wielomilionowej) publiczności. Poszło o to, że w pewnej chwili sędzia udzielił Serenie Williams ostrzeżenia za „coaching” ze strony jej trenera. Williams albo (jak twierdzi) żadnego coachingu nie otrzymywała, albo go nie słyszała (trener po meczu przyznał się do coachingu), albo coś jednak na rzeczy było.
Po kolejnym nieudanym zagraniu rzuciła rakietą o ziemię i została ukarana pozbawieniem „małego punktu”. Wtedy zaczęła się kłócić z sędzią portugalskim Ramosem, potem z sędzią głównym, na zmianę grała i płakała, ostatecznie została ukarana przyznaniem gema przeciwniczce. Robiła wrażenie rozkapryszonej królowej, aczkolwiek po meczu odezwały się też głosy w jej obronie, że padła ofiarą, bo za podobne kłótnie żaden mężczyzna nie został tak ukarany, panom wolno więcej i czas skończyć z dyskryminacją. Moim zdaniem sędzia postąpił bez zarzutu, a Serena wybrała złą metodę walki z krzywdą pań, sama bowiem przyczyniła się do krzywdy Naomi.
Niestety, ofiarą zajścia była właśnie inna kobieta, bohaterka turnieju Naomi Osaka, która nie dała się wyprowadzić z równowagi, ale pozbawiono ją radości, satysfakcji i wielkiego święta. Odebrała puchar ze łzami w oczach. Dziś mało mówi się o jej rewelacyjnym występie, a dużo o skandalu. Zamiast uczty pozostał niesmak.
Na szczęście nazajutrz, w finale panów, wszystko było na najwyższym poziomie. Faworyt Serb Novak Djokovic (późniejszy zwycięzca) i Argentyńczyk Juan del Potro dali pokaz wspaniałej gry, wielkich umiejętności i sprawności fizycznej. Warto było poświęcić kawał nocy, żeby to oglądać.