Polska trwale podzielona
Druga tura wyborów samorządowych potwierdziła to, co wszyscy wiemy: Polska jest trwale podzielona i to pod wieloma względami. Zwycięzcy wyborów na prezydentów największych miast uzyskali ok. dwóch trzecich procent głosów (Majchrowski w Krakowie – 64,6 proc., Adamowicz w Gdańsku – 64,7, Wenta w Kielcach – 64), a ich rywale odpowiednio 35,3 proc. (Płażyński), 35,4 (Wassermann) i 36 (Lubawski). Zbieżność zdumiewająca, prawie co do jednej dziesiątej procenta!
Świadczy to o tym, że wybory miały polityczny, partyjny charakter, były plebiscytem w sprawie rządu PiS. Liczyła się nie tyle osobowość i dorobek zwycięzcy, ile jego afiliacja polityczna. Jeśli reprezentował(a) PiS, miał(a) szanse na mniej więcej jedną głosów. Wassermann, kandydatka arogancka i agresywna, z nazwiskiem po ojcu, w Krakowie uzyskała dokładnie tyle samo co młody i opanowany, też z nazwiskiem po ojcu, w Gdańsku. Inna płeć, inne zachowanie, inny styl – ale szklany sufit identyczny.
Nie pomogła PiS-owi stawka na młodych (Jaki, Płażyński, Wassermann), ale i opozycja nie pokazała niczego nowego. PiS walczył bardziej z własną nieudolnością (Duda, Morawiecki) niż z KO. Licząc w sumie obie tury wyborów samorządowych, Zjednoczona Prawica wyraźnie umocniła się w samorządach i wybory wygrała, ale Koalicja Obywatelska („antyPiS”) podniosła się z kolan („beton trzyma się mocno”, „przedłużyli antypolską hucpę”) i pokazała, że nie wszystko jeszcze przegrane, że marsz PiS do zwycięstwa w wyborach „europejskich” i parlamentarnych może zostać powstrzymany.
Według rozmaitych szacunków wynik uzyskany przez PiS (Zjednoczoną Prawicę) dawałby ok. 40-42 proc. mandatów w Sejmie. To blisko bezwzględnej większości, ale koalicjanci będą potrzebni. Kukiz ’15? PSL? Plankton? To się dopiero okaże i to czyni polską politykę pasjonującą i, niestety, bardzo ryzykowną. Niebezpieczeństwo bezwzględnej większości prawicy jest realne.
Teraz czeka nas kolejny etap walki o Polskę: Koalicja Obywatelska ruszy na połów wyborców prawicy, a PiS zacznie umizgiwać się do klienteli miejskiej, ale konserwatywnej. W kąt pójdzie szantaż ekonomiczny wobec samorządowców („głosujcie na naszych – wtedy rząd da wam więcej pieniędzy”), w ruch pójdą inne narzędzia – uchodźcy, Kościół, lustracja, zagrożona suwerenność, reperacje wojenne, kapitał zagraniczny, taśmy i afery.
W sumie – więcej tego samego. Ale, oczywiście, przy takim zabetonowaniu będzie się liczył każdy glos, czyli melodia czyni piosenkę.