Brawo za film „Rewers”
Nie dziwię się, że „Rewers” zgarnął prawie wszystkie nagrody na festiwalu filmów polskich w Gdyni.
Nie jestem krytykiem filmowym, więc o warstwie artystycznej nie będę się wypowiadał. Dla mnie ważne, że nareszcie ktoś zrobił film o PRL wielobarwny, a nie utrzymany w jednej, czerwonej lub czarnej tonacji. Po 45 latach bezkrytycznej, oficjalnej, czerwonej apologii, obecnie dominuje równie prymitywna legenda czarna. Siłą rzeczy każdy głos inny, w tym „Rewers”, który odbiega od obowiązującego schematu, budzi zainteresowanie. A gdy jest dobrze zrobiony – także zbiera nagrody.
„Rewers” nie jest żadną apologią PRL, pokazuje go jako system okrutny, podstępne metody i wszechobecną bezpiekę, aresztowania i podstępne uwodzenie (a la agent Tomek z CBA), cenzurę, łamanie charakterów, któremu opiera się bezkompromisowy poeta, szarzyznę i smutę. Ale zarazem pokazuje postaci dwuznaczne i uwikłane, jak dyrektor wydawnictwa, pokazuje zwyczajne życie trzypokoleniowej rodziny w trzypokojowym, przedwojennym mieszkaniu. To film, który nie jest nakręcony na zamówienie polityczne, nie zrobiony pod żadną tezę. Gorąco polecam. Wielki sukces młodego (1973), ale doświadczonego już reżysera, Borysa Lankosza, pisarza Andrzeja Barta i znakomitych aktorek: Agaty Buzek (trochę przerysowanej, kiedy wciela się w staruszkę), Krystyny Jandy, Anny Polony, aktora Marcina Dorocińskiego i innych.
Film ten skłania raz jeszcze do zastanowienia się czym był PRL. W tym roku, z okazji wielu rocznic, zaczęła dominować wersja polityki historycznej PiS/IPN, że mianowicie II wojna skończyła się w 1989 roku, a okupację niemiecką zastąpiła okupacja sowiecka. Są to tezy chwytliwe, bo tkwi w nich ziarno prawdy: Naród polski odzyskał wolność i samostanowienie dopiero 20 lat temu, ALE utożsamianie okupacji niemieckiej i sowieckiej na ziemiach polskich (nie mam na myśli republik bałtyckich, które były systematycznie wynaradawiane, czy np. NRD, gdzie panował socjalizm garnizonowy) jest zwyczajną nieprawdą i nadużyciem.
W Polsce jest niewielu autorów, którzy o PRL piszą samodzielnie i niezależnie. Zaliczam do nich profesorów Andrzeja Walickiego i Bronisława Łagowskiego. W roku 1993 Walicki pisał, że „popaździernikowy ‘realny socjalizm’ nie przybliżał się do komunizmu, lecz od niego oddalał. A skoro tak, to nazywanie go komunizmem jest jedynie manipulacją negatywnymi konotacjami słowa komunizm. Ustrój PRL nie był komunizmem (…) Społeczeństwo było antykomunistyczne nawet wtedy, kiedy udzielało poparcia kolejnej ekipie rządowej (np. ekipie Gierka). Przytłaczająca większość członków PZPR dystansowała się od komunizmu i bardzo nie lubiła komunistycznego rodowodu swojej partii”. To był właśnie ten partyjny „rewers” – wielu ludzi należało do partii z innych niż ideowe pobudek, nie będąc komunistami.
Prof. Zbigniew Pełczyński, polski historyk z Oxfordu, autor książki „Polska droga od komunizmu…” tak ocenił tamte lata, pełne sprzeczności: „Polska droga do komunizmu stała się, od 1956 roku, drogą OD komunizmu. (…) Polska weszła na drogę od komunizmu na długo przed narodzinami ‘Solidarności’ i wydarzenia 1980-1981 rozwijały się w tak dramatycznym tempie właśnie ze względu na ten tak długi okres przygotowawczy.” (Cytuję za artykułem „Polska droga od komunizmu”, Andrzeja Walickiego, czasopismo „Zdanie”, nr 1-2/2009).) Dla Walickiego, „po roku 1956 Polska nie była faktycznie państwem komunistycznym”.
Nie mniej dosadnie pisze Łagowski: „Nie można popełniać grubszego fałszerstwa niż sprowadzanie czasów wojny (1939-1945) i czasów pokoju (1945-1956) do jednego mianownika.” „Po 40-50 latach tylko głupcy mogą myśleć, że objęcie po wojnie władzy przez komunistów było faktem w ostatecznym bilansie niekorzystnym. Ostateczny bilans to przesunięcie Polski do Europy Środkowej, w pobliże Berlina. Jest to jeden z najważniejszych faktów w całych dziejach Polski i w oczywisty sposób pozytywny. Gdyby Stalin nie miał pewności, że Polską będą rządzić komuniści, nie wyznaczyłby granicy na Odrze i Nysie. (…) Jeżeli Polacy nie ockną się, to za ten ogrom fałszu, jakiemu dziś biernie się poddają, spadnie na nich kara, na winnych i niewinnych. Tak jak spadła na fałsz komunistyczny.” Mimo złego ustroju, mimo dyktatury, mimo że panował fałsz i przemoc, absurdalna gospodarka i serwilizm wobec ‘wielkiego brata’, alternatywą PRL była rzeczywistość dużo gorsza – siedemnasta republika i powrót do granic Księstwa Warszawskiego. Nie wielka to pociecha dla tych, którzy w PRL żyli, ale to był właśnie ten rewers.